Rozdzial 30
Dracolie
Rozdział 30 "Zostałam uznana"
Jeśli martwicie się o Jacka, to spokojnie, nic mu się nie stało. Na szczęście, nic się nie stało.Mogłam go zabić, ale zostałam opanowana. Było to tak, kiedy usłyszałam... te słowa, czułam że blednę, w środku zrobiło mi się tak zimno.Oczy zrobiły mi się białe z niebieskimi oblamówkami. Żądałam śmierci, nie wiem z jakiego powodu.
Memorie biegała w powietrzu w tą i nazad.Jack nie nadążał z obroną.Nie wiem co we mnie wstąpiło.
Jack opadł ma kolana, czołgał się tyłem, próbując mnie uspokoić.
-Ni-nicola, co jest? Nicki, moja, jaał- uchylił się przed mieczem.-co ty robisz.Chcesz mnie zabić?
-Wrraaaaa!
-Bogowie, Nicki ty, ty nie jesteś zła.-zatrzymał się, Memorie była tuż przednim.Wstał i zbliżył się do mnie, o krok.Spojrzał mi w oczy. Przestraszył się moich oczu, patrzyłam zimno. Nie cofnął się.-Zabijesz mnie.
Cofnęłam się i obniżyłam miecz, ale nie myślcie że oprzytomniałam, Jack się lekko uśmiechnął. Ja wtedy, wymierzyłam cios i zaatakowałam, cios był wymierzony w szyje, ale mój kumpel przeczuwał to. Jego ręka zmieniła się w twardą zdrewniałą tarcze,w "korze" na jego reku musiałabyc magiczna ochrona, ponieważ miecz odbił się nieczyniąca jej żadnej szkody. Memorie wypadła daleko w tył.
Przyjęłam technikę jaką miałam pod ręką, rzuciłam się z piciami na niego.Jack został kilka razy trafiony w brzuch, upadł na ziemie.
Ktoś złapał mnie z ramiona, przytrzymując, utrudniając ciosy.
-Spokojnie, księżniczko-zakrył mi reką oczy, przytrzymując mocniej-Spokojnie.
-Wraaaa.
-Ej ej, jeszcze się nawalczysz.-Drugą ręką, przyłożył mi do twarzy, jakieś trawy.
Byłam znowu sobą, nogi pode mną się ugięły, usiadłam. Obraz był niewyraźny.Chłopak , pomógł wstać Jack'owi..
-Dziękuje, Liam- Liam, Liam Ali to on mnie orzeźwił.-Jak ?Lilijka ?
Prawdziwe słowa wypowiedziane przez Jacka brzmiały: No dawaj, nie możesz by taka spokojna jesteś herosem.
-Taak,pomyślałam ze się nada.
Obraz się wyostrzył, widziałam już chłopców.Wstałam
-Wiec, Zeusa, mamy z głowy.-Powiedział Jack.
W tym momencie, cały krajobraz w okół robił się naprzemiennie:niebieski i złoty.
Wszyscy herosi zatrzymali się z oddali przygalopował Chejron.
-Co tu się...-urwał.Ukląkł i z szacunkiem uchylił głowę.Herosi którzy zdążyli utworzyć koło w okół.Oni także uklękli.
-Co ?-Spojrzałam w górę.Nad moja głową wirowały dwa znaki. Złote rozwinięte skrzydła i niebieski trójząb.To...To znaczy że...jestem córką Nike i Posejdona.Dwóch bogów naraz...kim ja jestem?
Wstali.
-Czekałem na to-powiedział z dumą Chejron.-ot i pierwsza heroska, półkrew, córka dwójki bogów.
-Jak to? To niemożliw...-nie skończyłam, ponieważ zostałam przyciśnięta do ziemi.
Zostałam przyciśniętą do ziemi, przyciśnięta przez własne... własne skrzydła?
Poczułam jakby się na mnie zwaliły dwa dęby.
- Omogłby mi ktoś? -wszyscy buchnęli śmiechem.Ktoś pomógł mi wstać.-To ja mam skrzydła?-następna fala śmiechu.Skrzydła były piękne, delikatne , nie były stworzone z piór, one były jakby z tkaniny , mgły, światła.Złote rozłożyste, konkretne skrzydła.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz