wtorek, 28 października 2014

Rozdział 41

 

 Dracolie

 Rozdział 41 "Nie ma to jak rozmowa w środku nocy"

Godzin później Matt'e musiał opuści mnie i zostawić na pastw tego kurzu pod łóżkiem. Na szczęście nie byłam sama, były dziewczyny. Jessbell i Anneliese były naprawdę fajne, od razu zostaliśmy kumpelami. Cały czas gadaliśmy, o wszystkim. Taki jak kiedyś z Tiną i Kate. Brakuje mi ich, miałam nadzieje że niedługo je spotkam.

Blair była inaczej nastawiona na znajomość ze mną. Nie mówiła tego w prost, mówiły to jej gesty i oczy. Nie chciała rozmawiać ze mną, nie chciała mnie w swoim świecie. Traktowała mnie trochę tak jak bym była czymś zbędnym, szkodliwym. Chciałam ją jakoś do siebie przekonać. Mam niewiele czasu na naukę wszystkiego co przydatne.A jeszcze mniej na znajomości. Musze przekonać do siebie jak najwięcej osób, profesor McGonnagal Dała mi takie zadanie. Mówiła ze to bardzo ważne, bym miała jak najwięcej popleczników, nie wiem po co. Mówiła też że kiedy przyjdzie najgorsze muszę być przygotowana. Miałam mieć tylko najpotrzebniejsze zajęcia, przkładac się i wkłada całe serce w naukę.Ekhhh ciężki rok się zapowiada.

Profesor McGonnagal dała mi mój plan lekcji na najbliższy tydzień. Mam tylko 4 zajęcia podstawowe, jedno dodatkowe dziennie i codzienna praca z Sheną.

Ciekawe jestem jak to będzie jestem tu, ale muszę by równie w obozie.

Powtarzają mi wiele zasad których mam się stosować. Podyktowali mi zasady szkolne dla mnie.

Po pierwsze: Nie rób tego. Po drugie nie rób tamtego.Nie dotykaj,nie ruszaj, nie uciekaj, uważaj, myśl rozważnie, nie rób niczego co niewłaściwe lub niebezpieczne.W skrócie Nie żyj. Nie mogę robi niczego co jest fajne.Ekhhhh!


Długo gadałam z Jessbellą i Anneliese. Na różne tematy. Opowiedziały mi w skrócie ich lata spędzone w Hogwarcie.Było kilka niezłych wpadek ale nic większego.

-No Pamiętam to tak jakby to było wczoraj -Jessbell'a kończyła opowiadanie o ostatnim roku.

-Jess przedstawmy ją chłopakom. Jest nowa, na pewno ju wiedzą ale jeszcze nie znają.-Dodała Anneliese.

-Dobra,kiedy?Jutro?- zapytałam. Może by ciekawie.

-No to ustalone.-Powiedziała Jess'a której wtórował śmiech Annelie.W końcu i ja nie wytrzymałam.

Nie bardzo wiedziałam dlaczego tak bardzo chcą mnie poznać z chłopakami.Nie wiedziałam jacy mają być ci chlopcy. O co chodzi?Ale wyczuwam tu mały podstęp. W głosie Anneliese gościła słodka podchwytka.

sobota, 25 października 2014

Rozdział 40

 

 Dracolie

Rozdział 40 "Gang chciał mnie dopaść"

Poznałam pozostałe 3 dziewczyny z dormitorium. Nazywały się Anneliese Blair i Jessbell. Zwykłe dziewczyny z mojego wieku.Całkiem fajne. Dziewczyny weszły do dormitorium w czasie. mojej rozmowy z Matt''em.Wydały się tym bardzo zainteresowane, każda siadła na swoim łóżku. Blair'a miała łóżko daleko od mojego, w kącie za drzwiami. Siadła bokiem, próbowała udać że nie interesuje ją. Nie wyszło,uśmiechnęłam się do niej, zrobiła zarozumiałą, urażoną minę. Ale za bardzo się tym nie przejęła.Po 2 stronie pokoju były łóżka Jessbell po lewej od mojego i Anneliese po prawej. Pokój był duży i przestronny, szafki nocne były przy każdym łóżku. No i każde łóżku było w cieniu,co chyba nie powinno mnie dziwic bylysmy w dormitorium Slytherinu.Światło i poświata w dormitorium była zielona. Jak zasłony i dodatki na pościeli, obszycia i inne. 

Anneliese i Jessbell rozmawiały, widać było że rozmowa dotyczy mnie i Matt'a. Zauważyłam też że Jessbell szczególnie interesuje się chłopcem . Co chwile zerkała w jego stronę.

 

Jessbell była niższa ode mnie o pół głowy. Była ładna, miała miodowo brązowe włosy lekko kręcące się. Jej oczy były miodowe tak jak skóra.Usta miały malinowy odcień.Była miła jak na ślizgonke, lubiła dziel sie z ludźmi różnymi sprawami, rozmawiać.



 Anneliese była wzrostu Jessbell, miała idealnie brązowe włosy, idealnie równe zęby i lekko grzywkę którą dzieliła na pół. Jej oczy zielone jak świeża trawa bardzo wyróżniały przy jej blado różowej skórze. 

Obie dziewczyny była fajne i szybko znalazłyśmy wspólny język.

 

Blair była bardziej skryta, ona również była wzrostu dziewczyn.Była opalona, miała ciemno brązowe włosy i oczy w tym samym kolorze.Wyglądała na miłą i ufną. 

 Wszystkie były miłe i ładne, myślałam że będziemy kumpelkami.

-Nicki, będziesz z nimi dzieliła pokój, jeszcze się sobą znudzicie.A ja jestem tu i teraz.Też chcę twojego zainteresowania.Ej ?!-powiedział z udawaną zazdrością Matt. Złożył ręce i z udawaną obrażoną miną, którą ciężko było rozpozna gdyż na jego twarzy gościł szeroki uśmiech.I teatralnie odwrócił się do mnie plecami.

-Ohh...Proszę Pana, proszę się nie obrażać.-Po czym skoczyłam na niego z zamiarem powalenia go na ziemie. Niestety Matt'e w tej samej chwili przesunął si w głąb łóżka, obrócił się w moją stronę.

Wymierzyłam skok na miejsce gdzie Matt wcześniej.Wylądowałam na ręce tuż za nogami Matt'a. Wylądowałam na ręce, prawej ręce. Co równało się tyle co sytuacji w której nie wylądowałabym w ogóle.

Reka wykrzywiła się pod dziwnym kątem, i spadłabym na podłogę.Matt złapał mnie w ostatniej chwili. Dobrze że nie spadłam podłoga wyglądała na czystą, schludną i przyjazną.Była raczej pokojowo nastawiona. Głupio by było wpada znienacka i po hamsku spada na niczemu nie winną podłogę.Wyglądała na miłą a jednak nie chciałam mieć z nią jakichś bliższych kontaktów.Tym bardziej że spadając kątem oka dostrzegłam pod łóżkiem kotki kurzu. Podłoga miała swój gang.A z taką obstawą nie należy zadzierać, większości jest twarda i nie ugięta.  

-Gdzie lecisz, jeszcze nie skończyłem.-Matt ryknął zaraźliwym śmiechem, który podchwyciłyśmy wszystkie, oprócz Blair.            

czwartek, 23 października 2014

Rozdział 39

 

 Dracolie

Rozdział 39 " Po co zamartwiać się na przyszłość"

Powiem szczerze, przeraziły mnie te opowieści o żywiołach i ich Panach. To okrutne.Ty jesteś wybrana, wyjątkowa a jakiś:plastikowy, zarozumiały żywiołek z rozdętym ego, NIE DOŚĆ że pakuje się w Ciebie, z buciorami, TO JESZCZE się rządzi, a jak mu się nie spodobasz, a przecież siebie sobie nie wybrałaś, to cie weźmie i zabije z czystej wredności. Bogu ducha winny człowiek, jak się żywiołowi nie spodobał o trudno. Moim komentarz do tej sytuacji : "Każda potwora znajdzie swojego amatora"... i na odwrót. TAK jak jest, JEST DOBRZE.

Z drugiej strony ciekawe jakie to uczucia: Zostać wybranym, doznać wstąpienia mocy, być Panem żywiołu, odrzucenie przez moc a śmierć, spowodowana przez przez żywioł, to chyba zwykła śmierć coś jak "Umyślnie spowodowany przypadek" To skomplikowane. 

Matt opowiadało tym wszystkim tak jakby to przeżył, jakby ta sprawa dotyczyła jego, jego znajomych, rodzinę. Jakby to była sprawa bieżąca, dotycząca także jego. 

Pytałam go jak to jest w WK i dlaczego do nich dołączył.

-Wiesz, to nie jest tak że ja tego chciałem.-powiedział Matt'e nieobecnym głosem.

-Wiec po co?

-Jestem zwiadom. Ktoś musiał.

-Musiał? Nikt ci nie kazał. 

-Nicki a ty? Przecie masz 16 lat.-Powiedział Matt. To było trochę naciągane. Mam 15 lat, jestem z końca roku, ale jeszcze kilka miesięcy... 

-Taa, i co z tego...-I co z tego... Ale zrozumiałam o co chodziło. Heros i co jeszcze? Jakiś związek z magią zapewne, bo niby jak trafiłam do Hogwartu ? Zostałam późno uznana. Potwory, WK dawno by mnie wytropiło. Ale tak się nie stało, wszyscy wiedzieli, chronili mnie jak tylko mogli.Pierwsze pytanie jakie przyszło mi do głowy.-Kto jest jeszcze nadprzyrodzony?

-Co ?-roześmiał się.-Domyśliłaś się ? No tak, dziwne że dopiero teraz o tym pomyślałaś?!

-No mów wreszcie, no kto?

-Hymm, Sophie, ale o tym pewnie wiesz. Zyskała dar. Jak my wszyscy.

-Dar ? I którzy wszyscy?

-Dar-moc którą pozyskujesz w skutek nieprzewidzianych, niespotykanych działań, które wpływają na twoją dusze i zmieniają przeznaczenie.-wygłosił te definicje jakby specjalnie wyszukał ją w słowniku z myślą o tej chwili.

-Dziękuje panie mądry. Kto jeszcze?

-Twoi rodzice umieją...yy no..."widzieć przez Mgłę" Czy jak to tam ... no wiesz o co chodzi.Nie znam się.

-Jeszcze się nauczysz spokojnie.A ty, Tina,Kate? Wy też?

-No yy co do Kate to nie jestem pewny, nie wiem. A my z Tiną...hyyy...Tina jest...Nie ma potrzeby teraz tego opowiadać-powiedział to takim tonem że nie chciałam dalej tego ciągnąc. Wspomnienie Tiny zaniepokoiło go, musieli by rozłączeni na długo. Oni byli wszędzie razem.Nie rozłączali się na długo, nie mogli wytrzyma bez siebie. Prawda że się kłócili, ale bardzo się kochali.Byli jak bliźniacy, nie raz zastanawiałam się jak Tina przeżyła swój pierwszy rok bez Matt'a.  

-Jak długo się nie widzieliście?

-Od spotkania na placyku.Nie mam z nią kontaktu, ani z rodzicami.Nie wiem czy są zdrowi, chorzy czy żyją czy nie. Nie mogę się z nimi kontaktować, jeszcze bym na nich coś ściągnął.-Był strasznie smutny, wiedział że wszystko się może zdarzyć, jeśli WK dowie się że przychodzi tu do mnie może mieć kłopoty a jednak.-Musze cie chronić, jeśli stracę i kontakt z tobą...-urwał.On wiedział że szykuje się coś złego.Wszyscy mogą zginać chciałby mieć wszystkich przy sobie, obronić wszystkich...szkoda że nie mógł.Przypuszczam że gadał z rodziną, z kumplami, ostatni raz tamtego dnia w którym się spotkaliśmy. Widział mnie i Jacka wtedy w lesie... jego liścik, ostatnie słowa do nas. Mógł  myślę wtedy wiele. Mógł myśleć e widzi nas ostatni raz. Litai mogły nas wykończyć , albo ktoś zabić jego. Nie miał nikogo z kim mógł pogada, a teraz jestem tu ja. Nie zamierzał zmarnować tej okazji.

-Matt'e nie przejmuj się tak tym.-podeszłam i uścisnęłam go.-Będziesz miał czas się zamartwiać się potem.   

wtorek, 21 października 2014

Rozdział 38

 

Dracolie

 Rozdział 38 "Dowiaduje się o Żywiołach"

Matt pokazał mi pokój w którym miałam zamieszka z 3 innymi dziewczynami.Moje rzeczy-których nie zabierałam z domu, ani nie pakowałam.-leżały przy łóżku. Zapewne rodzice mi je przysłali.Moje łóżko było pod oknem.

Usiedliśmy.Wyjęłam karteczki które Matt dał mi, w Wielkiej Sali.

-Co to jest?-zapytałam.

-Zobacz.-rozłożyłam 1 karteczkę. To był list od Tiny Lucero.


Nickola, TYLKO się jakoś trzymaj. Matt mi wszystko powie. Są tam jacyś przystojni.

 

Tina

Wyprostowałam 2,  był Jack'a Foster'a


Jak tam herosko? Aby dobrze.MASZ coś na pamątke, pierwszego dnia 

 

Jack

 

 I jeszcze jeden od Kate Adler.


Nicki. Sophie jest cała i zdrowa,wczoraj wróciła.Uważaj musisz PRZEŻYC!

 Kate 

Każdy list zawierał słowo napisane drukowanymi literami.Matt dał mi je w tej kolejności nie bez powodu. Wszystkie razem czytane, układały się w zdanie.

TYLKO MASZ PRZEŻYC


Matt'e opowiedział mi o Sophie. Wszystko fajnie.Cała i zdrowa. Bez najmniejszego zadrapania.Znalazła nawet przyjaciół.Smoki. Odkryła swoje powołanie. Martwiłam się o nią strasznie. Teraz jestem z niej dumna w tak młodym wieku, Ona ma dopiero 7 lat.Smoki super.To takie wspaniałe. Nawet nie wiem jak ubrać to w słowa.

Matt wiedział o moich boskich rodzicach. Dowiedział się  wszystkiego. I wszystko potwierdził. To prawda.

Powiedział też kilak słów o WK. To księstwo, wyjątkowo dziwne księstwo. Włada nim 2 mężczyzn. Panowie żywiołów z tego stulecia. Jeden włada powietrzem a drugi ziemią. 

-Przecież żywiołów jest więcej: Woda, Ogień, Lód.

-Tak... yym ale Lód jest innym żywiołem, to znaczy , no jest dodatkowy. Bardzo trudno go zdobić, a co dopiero posiąść. WK'owcy próbują go wykraść.

-No a 2 pozostałe?

-Żyją. Panami 2 pozostałych są 2 dziewczyny. Już są wybrane. Woda ujawniła się, niedawno. WK'owcy mają wysłać zwiady i dowiedzie się kto to. By mogli ją uwięzić i zmusić do opuszczenia mocy, a wtedy umrze.Moim zadaniem jest dowiedzieć się kto to i zatrzeć ślady. By mogła zawalczyć o moc.

-Mam tyle pytań. Jak to walczyć o moc, przecie już ją wybrali?

-Z żywiołami jest trochę jak z...Wyrocznią Delficką, duch wyroczni musi...zaakceptować?Przyjąć? Ekhh nie znam się. Ale wiesz o co chodzi. Moc żywiołów ma tak samo. Kiedy już zamieszka w osobie, musi ją przyjąć. Jeśli nie żywioł ją zabije. Ale nie tak od razu. Weźmy na przykład Wode. Osoba utopi się, udławi, lub co tam innego, to żywioł ją zabije. 

    

sobota, 18 października 2014

Rozdział 37

 

 Dracolie

Rozdział 37 "Przydział dokonany"

Griffiths powiedział kilka słów, miedzy innymi to jakie zło mogę sprowadzi w  mury tej szkoły.Jak jestem niebezpieczna, przestrzegał przed...jak on to powiedział "Czar jej z oczu patrzy.Stać się wrogim, można w jednej chwili. Potrzebujemy czasu, by zdominować strach i zło. Nie mając złych zamiarów, podpowiadają by czynić co im na rękę. Bójmy się, strach jest jasności cieniem. Niech nas napędza, niech pcha do...dołu. Pamiętajcie by po drodze nie zgubić ducha." Nie mam mu tego za złe, słowa te mają jakąś mądrość. Mówił to tak jakby błagało przebaczenie , prosi o pomoc. W połowie swojego przemówienia zobaczyłam e mała samotna ła spływała pośpiesznie po jego policzku. Zastanawiałam si kim jest ten człowiek. Pogardza mną a jednak bardzo boi si mnie. Lęka się mnie trochę jakby bał się o błędy. Moje ? Czy jego ? O co tu chodzi : Pamiętajcie ona jest nieobliczalna, przyjmijcie ją z należnym szacunkiem i miło. Wasza koleżanka szybko si z wami zaprzyjaźni. ? Dziwny jest ale może to tylko trema. Zdarza się.

 

McGonnagal zabrała głos. Postanowiła powiedzieć kilka słów o mnie. Pomyślałam posłucham. Nie wiedziała co powiedzie , postanowiła odda mi głos. Ha ha ha .Ciekawe co ja mam im powiedzieć.

-Eee...Siema jestem Nicola i nie wiem co powiedzieć. Może ktoś ma jakieś pytania? Było by łatwiej. -Co ja miałam im powiedzieć.

-Może powiedz jak masz na nazwisko?-zapytał ktoś z głębi sali.

Ekhhhh wkurza mnie to.Nie jestem przyzwyczajona do swojego nazwiska. Rodzice mówili że nie trzeba chwalić się nazwiskiem. Raczej nie używałam nazwiska. Przypomniało mi się. Dopiero teraz. Przypomniało, że jak byłam mała to rodzice coś mi mówili.Pamiętam, że ludzie będą się bali go i że kiedyś sprowadzi noc.  Nie rozumiem tego nadal, może kiedyś...

Uśmiechnęłam się drwiąco. Matt stał obok, ledwo stłumił śmiech.

-Moje nazwisko...Lomeli. Jak się podoba?  

Wszystkim szczęki opadły, z oczu patrzył im strach.

Nauczyciele i uczniowie zaczeli kręcić się niespokojnie.Shena lekko się uśmiechnęła.

Teraz to i ja nie mogłam opanował śmiechu. Super!

-Może, przejdziemy dalej-powiedział Profesor McGonnagal.

Przystawili stołek a profesorka wzięła tiar przydziału.Siadłam i nałożyła mi tiarę. Długo mruczała i zastanawiała się. 

-Nicola, Nicola Lomeli. Hymm. Ludzie będą się ciebie bali.-powiedziała tiara"będą się ciebie bali". Jak bym sama o tym nie wiedziała. Hej tiaro! Miała mnie przydzielić, a nie obgadywać  fakty .   Ekhh te tiary. -Ha! Masz w dusz, ciemność.Odwaga, taak.Mądrość i jeszcze... niesamowite. Filiae quattuor .Slytherin !-kolejna fala zdumienia. 

Dali mi odpowiednie szaty, Matt został honorowym członkiem Slytherinu. W każdej wolnej chwili miał odwiedza mnie informować i ćwiczyć. Poszłam do reszty mojego domu.

 

    


 

czwartek, 16 października 2014

Rozdział 36

 

 Dracolie

Rozdział 36 "Poza bandażami mało świata widzę"

Zostałam przetransportowana do skrzydła szpitalnego.

Nie pamiętam nic, usnęłam.

Kiedy się obudziłam, miałam zabandażowane obie dłonie aż po łokcie. Tylko palce były wolne od opatrunków.Rece piekły mnie, ale o wiele mnie niż wcześniej.

Rozejrzałam się na szafce obok, leżało lusterko.Wzięłam je. Fajnie, kciuki miałam, związane ścisło pod bandażami. Jak oni to robią ?!

Fajnie jest nie używa kciuków , wszystko jest trudniejsze !

Głowa mi ciążyła, była jak z ołowiu.Kiedy lekko zwróciłam głowę w którą kol wiek stronę, głowa brała górę. Co oczywiście równało się tym że...wywalałam się.

Patrze w lustro i nie wierze, Oczy...znaczy oko normalne.Skóra...którą widziałam, zaczerwieniona.

Dlaczego? Dlatego ,że całą prawą stroną twarzy miałam zabandażowaną.Oczywiście pod kątem bo inaczej wszystko by spadło.Bandaż biegł po policzku i zakręcał nad lewym okiem. I tak kilka razy. Całą prawą stron miałam białą od bandaża, a całą lewą zaczerwienioną od poparzeń. Patrze jednym okiem jest ciężko.

 Wstałam, poczułam e na nogach też ukryło się  parę bandaży. Chodziło się jakoś sztywno. Wyszłam ze skrzydła szpitalnego, szłam jak mnie wiedzie korytarz. Nie znałam drogi, żadnej i do donikąd.Kurcze...No ale doszłam...jakimś cudem...do Wielkiej Sali.Wow! No dobra nie będę docieka, po prostu, jestem sobie w Hogwarcie i przyszłam sobie do Wielkiej Sali.Ahhh ! 

Wszyscy się na mnie gapią. 

McGonnagal zaprosiła mnie gestem do środka.

Ruszyłam przed siebie. 

A oczy, wszystkie oczy, wszyscy gapie, jak na sygnał ruszyły za mną.Jak na komendę!Wiem bo sprawdziłam. Gdzieś w połowie sali , cofnęłam się o 2-3 kroki, potem znów do przodu.Przyspieszałam i zwalniałam. Ha ha ha , a oni nadal za mną. Śmieszni są ci uczniowie.

Zatrzymałam się przed nauczycielami.Kilku profesorów wymieniło spojrzenia.Na ostatnim siedzeniu ,przy stole profesorskim, siedziała...Shena.Ja nie mogę! Ona uczy?!...Szczery podziw i zaskoczenie... Ja nie mogę!...Równiesz szczera lekka panika...Wow...  Ona uczyyy ! Aaaa nie co to będzie.Strach pomyśleć.

Ale będzie fajowo !

Shena leżała na krześle, a jej nogi leżały na blacie. Wylegiwała się w najlepsze.

Rozejrzałam się, nagle i nie wiadomo skąd, zobaczyłam Matt'a. Nie widziałam go wcześniej.

Wcisnął i do reki jakąś kartkę, wymieniliśmy spojrzenia i szybko wcisnęłam kartkę do kieszeni.        

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Dla Sheny ;)
Proszee bardzo

niedziela, 12 października 2014

Rozdział 35

 

 Dracolie

 Rozdzial 35 "Zrzucona na błoniach" 

Matt zaniósł mnie do Hogwartu. Zefir ułożył mnie na błoniach-kawałek drogi do szkoły,-Nie mógł bliżej ponieważ Griffiths, kochany dyrektor, nie pozwolił. Uznał mnie i Zefir'a za, za duże niebezpieczeństwo na raz.Ha ha ha , śmiechu warte. Normalnie nienormalnie. Ha ha ha , ludzie się mnie boją, ha ha ha.Do rzeczy. 

-Wszyscy na ciebie czekają.

-Cz-czek-ają?-zapytałam słabym głosem.Nie miałam siły mówić, ani poruszać się.Leżałam bezwładnie w rekach Matt'a.Nogi zwisały bezwładnie, ręce ukorzone miałam na brzuchu.Głowa wtulona w Matt'a.

-Tak, delegacja, nie przejmuj się najpierw zapoznasz się z bandażami i maściami.Mam nadzieje że to nie będzie związek na długo.

 -Matt nie zostawiaj mnie tam.Myślę że bandaże nie odczepią się na długo.

-No co ty, kiedyś je zdejmą-zaśmiał się.-Będę z tobą w każdej wolnej chwili.

Weszliśmy do szkoły.Powitała nas dyrektor.

-Mhymm, ey e.To jest taa...-spojrzał na mnie ukrytkiem, bał się.

-Nicola.Griffiths traktuj ją jak należy, bo wiesz co będzie. Heeee wiec jak ?  

-Zapraszam, was do środka.

-Dzieki psorku.

Weszliśmy do środka.

Istotnie czekła na mnie delegacja. Składała sięz wszystkich uczniów, z każdego domu, roku. Wszyscy przybyli by zobaczyć te nową, te dziwną, tą na jeden rok.Tą która zmieni wszystko.Mnie.

-Ejj idą tu !-krzykną ktoś z głębi.

Wszyscy nerwowo szeptali: To ona ?Jak się nazywa ?Co tu robi? Kto to ?Po co?Dlaczego?Jak? IiP-I inne Podobne.

Matt szedł przez korytarz nie zwracając uwagi na gapiów, którzy zaczęli powoli zawracac i iść za nami.

Uśmiechał się dumnie,oczy błyszczały mu jakby był czymś rozbawiony. Pewny wyraz twarzy, stanowczy krok.Po prostu Matt.


     

piątek, 10 października 2014

Rozdział 34

 

Dracolie

Rozdzial 34 "Pierwsze wspomnienie"

Głos mojego chłopca. Zawsze mnie podnosi. Ahh chciałabym go poznać.Nigdy nie zgodzę się z tym że to tylko wyobraźnia. Chce go poznać. Znajdę go i dowiem się dlaczego go słyszę.

Ale moim zdanie to działa w obie strony.Skoro ja słyszę go , to dlaczego niby miałby nie słyszę mnie.Miałam raz taki sen widziałam obraz chłopaka, walczył, z jakim smokiem ogromnym smokiem.Jaszczura była wielka tyle pamiętam po tylu latach. Pamiętam że wszystko było wyraźne, tylko chłopak nie.
Miałam wtedy 11 czy 12 lat. Wiem że to był blondyn.Walczył sprawnie, mógłby zabić smoka, bez szwanku, gdyby nie ja, zobaczył mnie.To do roztroiło, wtedy smok, zamachnął się...Chłopak upadł , krew trysnęła z jego twarzy.Krzyczałam. Sen się zaczernił, widziałam ciemność, słyszałam, mogłam mówić. Mówiłam do niego. Rozmawialiśmy żadne z nas nie widziało drugiego. Pamiętam urywki rozmowy.

To było po tym jak pokonał smoka, chyba nie byłam pewna, z góry zakładam e smok od tak do nie zostawił.Smoka już nie było.

-S-słyszysz mnie ?-zapytałam ,drżącym głosem.To był dla mnie szok, smok zaatakował chłopca niewiele starszego ode mnie.Ogromny smok.

-Kim jesteś?

-Nicola. Nic ci nie jest?

-Krwawię ?!Ja...Pomóż mi, nie mam siły.

-Masz! -krzyczałam z bezsilności.-Musisz mieć!-rozpłakałam się, próbowałam chodzi na oślep w tej czarnej otchłani. Nie było tam nic.Chodziłam na czworaka, próbując znaleśc go. Na próżno.- Gdzie jesteś?

-Nie wiem jest ciemno.A ty ? Nie mogę cie znaleśc?-coś zaczęło mnie ciągnąc.Pomyślałam wtedy że zaraz sen sie skończy.

-Posłuchaj mnie, musisz wyzdrowieć.Jak już będziesz zdrowy to poszukaj mnie. Zgubiłam sie w tej ciemności. Musisz wyzdrowieć.I wtedy mnie poszukasz ?-zapytałam błagalnie.

-Przyprowadzę pomoc.Znajdziemy cie.

Potem sie obudziłam.

Moje pierwsze wspomnienie , pierwsze spotkanie z owym chłopcem.

Kiedy się obudziłam leżałam na trawie.Słyszałam dyszenie Zefira.Musiał by niedaleko, nie widziałam.Nie mogłam si ruszy każdy ruch sprawiał mi  wielki ból.

Po kilku minutach ktoś podszedł do mnie.

-Panience nie za wygodnie?-zapytał , zobaczyłam głowę Matt'a. Próbowałam sie uśmiechnąć.-Nie ruszaj się, Nicki.Chodź!-zadrwił sobie ze mnie.-Musze ci zanieść do środka.Co się będziesz wylegiwała na trawie?!

Powiedział że Zefir wylądował najbliżej Hogwartu jak mógł, reszt drogi niósł mnie Matt. Powiedział że jestem strasznie poparzona. Musze odwiedzić skrzydło szpitalne. Ekhhh.

   

środa, 8 października 2014

Rozdział 33

 

 Dracolie

 Rozdział 33 "Nie lataj w za małym siedzonku"

Lot smokiem można zaliczy do "przeżytych". NA SZCZECIE. wzbiliśmy się  w górę, chciałam powiedzieć Zefirkowi. Żeby zatrzymał sie, zobaczyłam Jack'a,Kate, Tine i Matt'a, nie widziałam ich od dawna.Chciałam o tylu sprawach pogadać.Ale Zefir zwariował, ryknął i przyspieszył, zdążyłam nabazgrać na karteczce którą znalazłam w kieszeni dżinsów.


Piszcie! Nie chce być sama!

 

Nicki

 

Smok przyspieszał i przyspieszał a kiedy tak pędził, łuski żarzyły się jak węgielki,ogon wrzał od temperatury, kolce kipiały ogniem. Minęła zaledwie sekunda a Zefir zapłonął żywym ogniem, cały. Ogień buchnął mi w twarz, skóra na dłoniach piekła, iskierki tańczyły we włosach.skuliłam się w siedzonku, musiało być zaczarowane, przyjęło barierę, ochronną, była na tyle mocna by zatrzyma płomienie na zewnątrz, ale przepuszczała gorąco.Czułam jak skóra na twarzy i rekach spływa po mnie.Wtuliłam głowę w kolana.Aby życ! Krzyczałam :Zabijesz mnie, umieram! Nie wiem czy Zefir słyszał. Zwolnił przestał płonąc. Czułam się gorzej wszystko mnie piekło, nie widziałam na oczy, każdy dotyk sprawiał nie miłosierny ból. Wiatr ugasił moje włosy i teraz tłukł w moje ciało.Pasy przestały mnie trzymać, nadal lecieliśmy.Wypadłam bezwładnie, straciłam świadomość.

Upadlam na grzbiet Zefira, prędkość jednak, była zbyt duża bym nie spadła. Powietrze znów waliło we mnie tym razem chyba ze zdwojoną siłą. Zefir zdążył mnie chwycić w łapy. Dosalam drgawek, mimo iż bylam nie przytomna czułam ból.

Znowu słyszałam głos chłopaka. Zawsze go słyszę w krytycznych sytuacjach. Bardzo to lubie.                        

poniedziałek, 6 października 2014

Rozdział 32


Dracolie

Rozdział 32 "Smok się ze mnie nabija "

Co było potem, dowiedziałam się ciekawych rzeczy. Chłopak którego poznałam w lesie to Nico, Nico di Angelo. Czarne włosy, ciemno brązowe oczy, Ubrany był w czarna koszulkę i spodnie. Miał dumny wyraz twarzy.Wyszedł jakby z z ciemności, taki tajemniczy, z przypiętym mieczem. Powiedział kilka słów a ja wierzyłam wew wszystko. Nie bałam się, nie miałam czego przecież...  

 Powiedział... że jest moim bratem... ?

-Jak masz na imię?-zapytałam.

-Nico.-odpowiedział spokojnie.

-Gadasz? Ten Nico, Nico di Angelo, wow!-uśmiechnął się widać było że cieszy go bardzo moje zainteresowanie jego osobą.

-Hee, Nicki, myślałem że poznasz od razu.

-Ty-oczy mało mi nie wypadły.-wiesz jak się nazywam.

 -Musze, siostry mam nie znać.

-Siostry, przecież moimi  rodzicami są...

-Przyszłej-przerwał mi.-No yy, zaraz masz smoka...

-Mam smoka, rany dzięki.

-...masz smoka do tego całego Hogwartu.

Wyjaśnił mi wszystko. 

Shena przysłała po mnie smoka. Prawdziwego , ogromnego somka.

-Jesteś córką oceanu -zapytał podchwytliwie Nico.-I Zwycięstwa?

- Yy... mówisz o... czekaj czekaj?...Moi boscy rodzice to Posejdon i Nike, ale co ma jedno do drugiego?

-Sam jeszcze nie wiem.-przedzieraliśmy się gęsty las, było tu ciemno.Szliśmy bardzo blisko siebie.-Nike mówisz, masz skrzydła ?-zapytał , ale jakby tylko dla zasady. Nie zdziwił się wcale tym że mam 2 boskich rodziców.Mnie dziwiło to za każdym razem.

-Mam , ale może nie będę wysuwała ich wśród tych drzew.Nie umiem latać.-wstyd, wstyd by córka Nike nie umiała latać.

-Nauczymy cię.

Wyjaśnił mi że dużo o mnie wie. Nie powiedział skąd.Powiedział też że wie gdzie Sophie.Wymieniliśmy kilka zdań na ten temat.Postanowiłam ją odnaleźć.

-Jesteśmy na miejscu, odprowadzę cię.Lepiej pożegnaj się ze znajomymi, nikt nie odważył się podejść do smoczuszka.

 

 

 

Pożegnałam się z herosami których kojarzyłam. Liam leżał w Wielkim Domu, chłopaki od Apollina opatrywali mu ramie. Jack wyjechał do szkoły.No właśnie Jack wyjechał już dawno dlaczego Liam prowadził mnie do lasu, pod pozorem że Jack coś chce? To dziwne.O co chodziło ? O zwabienie mnie do lasu, nie, nie Liam. Tu chodziło o coś grubszego.

 

Zobaczyłam smoka , stał czujny ale spokojny-na szczęście-Nikomu nic nie zrobił a jednak wszyscy trzymali się z dala.Ja też bym nie podchodziła jeśli bym nie musiała.

Był wielki, ogromny, Czarny w czerwone pręgi. Miał wielkie czerwone skrzydła.Ostre pazury, ogon mu płonął.Szare oczy patrzyły z rozbawieniem, jakby śmiał się z tego że mam z nim lecieć.Mam lecie na smoku  choć mam własne skrzydła. Wstyd ! Smok był dostojny i potężny.Jego kolce zmieniały kolory.

Podeszliśmy do niego. Nico wyglądał dumnie i poważnie, jedną rękę trzymał na swoim mieczu.Szedł pierwszy.Zasłaniał mnie ramieniem, czułam się z nim o wiele pewniej. 

Kiedy zatrzymaliśmy się smok wypluł kawałek papieru, tuż przed moje nogi. To był list od Sheny.Otworzyłam.

 


Nicki!

 

To jest mój smok. Nazywa się Zefir. Jest szybki, bardzo szybki, i zwinny. Zna więc nie próbuj nim sterować! Zapnij pasy!Czekamy w Hogwarcie.

 

Shena

Zapnij pasy  ? Co to ma znaczyć?! Spojrzałam na smoka, niedowiary. Zefir maił na grzbiecie przyczepione siedzonko, takie jak dla dzieci, tylko większe.Całe szare. 

Smok schylił się.

-Uważaj na siebie!-powiedział Nico, siląc się na obojętność.

-Do widzenia Nico-podbiegłam i przytuliłam go.-Do widzenia, wszystkim !

Wsiadłam na smoka, ekhhem na siedzonko na smoku.

Wzbiliśmy się w powietrze , poczułam nagłą chęć zapięcia pasów, były takie szare, Zapięłam je i odrazu czułam się lepiej.