Dracolie
Rozdział 18 "Uwaga na rzekę, wciąga"
Gdzieś za nami słychać było głosy.
-Co tam jest?Czyżby to...-powiedział jeden z ludzi WK.
-Nicki,
spadamy zobaczyli nas.-Powiedział Jack. Po czym wyrwaliśmy się pędem,
ile sił w nogach, byle dalej od WK'owców, próbujących nas zabić.
Strzały
cięły powietrze wokół nas. Skręciliśmy ze ścieżki i wbiegliśmy w
zarośla. Jakieś 300 metrów od ścieżki skuliliśmy się pośród liści i
traw.
-Tam,
pobiegli tam.Widziałem jak znikają za tamtym drzewem-krzyczał Matt
wskazując na drzewo, po przeciwnej stronie naszej kryjówki.WK'owcy
pobiegli ścieżką dalej. Kiedy ich kroki ucichły, podnieśliśmy się i
jeszcze jedna strzała wbiła się w drzewo jakieś 2 cm od głowy Jacka,
który szeroko się uśmiechnął.
Strzała była lekko czerwona zwykłych rozmiarów. Na promień strzały była nabita mała karteczka.
Słaba kryjówka. Ścigamy kogoś kogo chcą dołączyć do armii, jak dowiem się więcej dam info.Spadajcie kryje was.
Matt
-No, przeczytałaś kartkę od Matta. Spadamy.-Powiedział Jack.
W tej chwili poczułam ból w prawym udzie. Parzący, rozrywający mięśnie ból. Usłyszałam świst powietrza i w ramie wbiła mi się srebrna strzała ze złotymi zdobieniami.Czułam że ramie i udo mi płonie, przed oczami zrobiło mi się ciemno, głos Jacka rozpływał się w tą ciemność i po chwili już nic nie słyszałam.
-Co jest? Nicola!Słyszysz mnie? Zabiorę cie w bezpieczne miejsce tam cię wyleczą.Nicola.
Jack wziął mnie na ręce i biegł przedzierając się przez chaszcze, omijając drzewa p poszukiwaniu wody-jeziora, rzeki, czegokolwiek.-Za sobą po prawej słyszał głosy WK'owców, po lewej ryki potworów, zmor, demonów i innych takich. Biegł aż dobiegł do rzeki-głębokiej, najeżonej przeróżnymi ostrymi skałami- Wszedł w jej środek i od razu prąd poniósł go z biegiem rzeki.
Jack zamknął oczy i błagał: Do jeziora kajakowego w Obozie Herosów, błagam do Obozu. Wszystko do około do rozpraszało musiał otrzymać nieprzytomną mnie nad poziomem wody, jako tako sterować, uważać na drogę-skały, brzegi i inne-cały czas w myślach powtarzał: Do Obozu Herosów, błagam. Jack zajął się sterowaniem-uważał żebyśmy nie nabili się na skały.-A ja w tym czasem, spokojnie sobie odpływałam, unosiłam się na powierzchni, a prądy w rzece niosły mnie szybciej obracając w każdą stronę.
-Nie nie, stój, pryy, gdzie lecisz!-Zawołał Jack i zaczął płynąc za mną.
Złapał mnie za nogę i właśnie w tym momencie coś wciągnęło mnie pod wodę a razem ze mną i Jacka. Nie wiem po jak długim czasie woda wyrzuciła nas na brzeg, ale kiedy już byliśmy na brzegu- ja leżałam bezwładnie a Jack nadal ściskał moją nogę-Zapewne po 1 zdziwili się kto to? A po 2 zanieśli nas do Wielkiego Domu gdzie następnie się obudziłam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz