Rozdział 15
Dracolie
Rozdział 15 "Młode kobiety o 55 letnim głosie"
Nie mogłam myśleć, mówić ani się ruszać, nie myślcie że to dla tego że się bałam albo co, to ten Jack mi zakazał. Gdyby nie to co stało się potem nadal byłby "tym Jackiem",znaczy to był mój kumpel, lubiłam go ale my po prostu już tacy byliśmy, docinaliśmy sobie nawzajem.
Po jakichś 15 minutach, 15 śmiertelnie nudnych minutach-Kate skakała w okół mnie, a ja próbowałam powstrzymać śmiech, stojąc w bezruchu-gdzieś w oddali usłyszałyśmy kroki. Ktoś biegł w naszym kierunku.
-Nicola, Kate gdzie jesteście ?!-To był Jack, zapewne biegł całą drogę.-Aaaaaaaa!-usłyszałyśmy jego krzyk, szmer liści jakby ktoś, coś po nich ciągnął. Przestraszyłam się kiedy trzeba Jack jest poważny, a to znaczy że na bank mamy kłopoty a on ma je już teraz.-Aaaaa! Zostawcie mnie!
-Jack!-krzyknęłam, i zaczęłyśmy biec w stronę z której dochodził jego głos.
-Nick, nie. Uciekajcie!-Krzyknął Jack, nie musiał jednak krzyczeć, widziałam go próbującego się wyrwać czterem czymś, uznałam że to były kobiety-czworaczki?Blondynki, ubrane w żółte sukienki bez dodatków, były dziwne, z ich twarzy nie znikał wyraz troski i współczucia choć z uporem przywiązywały Jacka do drzewa, miały nieprzyzwoicie długie ręce i nogi po metrze każda. Do pasa miały przywiązane różne woreczki z ziołami, lekarstwami, pieniędzmi, jedzeniem i innymi takimi jakby chciały uratować całą ludzkość. Nie szczególnie dbały o siebie, włosy miały związane, sukienki do kolan, na nogach miały buty do biegania.Ich skóra była szara a oczy zielone.
-Zostawcie go!-Jack zobaczył mnie w tym samym momencie co te kobiety.
-Ekhhh no, mówiłem wam żebyście uciekały.
-Nie mówiłeś- nie spuszczałam wzroku z kobiet-krzyczałeś, po za tym miałam cię zostawić na pastwę tych pań.Wierzcie mi od jest wkurzający-Zwróciłam się do kobiet.
-Ohh wcale nie jest wkurzający, tylko wyrywny, musiałyśmy go unieruchomić, utrudniałby nam odegranie się na tobie.-
odpowiedziała jedna z kobiet niezwykle spokojnie, głosem jaki mógł by należeć do jej babci, kobiety około 55 roku życia.
-Kate uciekaj. Eee a co wy macie do mnie, w ogóle kim wy jesteście?-Kate uciekła, krzycząc coś o pomocy którą sprowadzi
-Jesteśmy Litai, córki Zeusa, opiekunki błagających o pomoc, naprawiającymi krzywdy wyrządzone przez Ate i zsyłającymi jej gniew na tych którzy naszej pomocy odmówią- powiedziały zgodnym chórkiem nadam spokojnie.
-Ekhem...A jak się was odmienia no wiecie jeśli bym się chciała zwrócić do jednej z was:Litaja, Litaio, Lit, Lita, Litaila?
-Nie zmieniaj tematu.-Mówiły
-Dobrze Zeus'iątka.Skończmy to.
-To obraza, nie prowokuj nas, do zabicia cię.-Mówiły wciąż razem.
-Nie prowokuje nadal myślę jak się was odmienia.
-Wrr!-warknęły też razem.-Zabić, niech zapłaci za swoje czyny.
-Chciałybyście? Zobaczymy kto pierwszy zginie.
-Panie, nie krzywdźcie się z mojego powodu, Nicki rozwiąż mnie.-Powiedział Jack
-Milcz.-powiedział chórek Litai.
-Spoko Jack.-Wszystkie 4 rzuciły się na mnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz