Rozdział 16
Dracolie
Rozdział 16 " Z myślą że Litai się nabiorą "
Zrobiłam perfekcyjny unik, one spadły prosto na drzewo i zsunęły się po nim jak po maśle.Podbiegłam by rozwiązać Jacka.
-Skoro one tu są to gdzieś pewnie jest Ate, może ona jakoś pomoże.-Powiedział Jack.
-Weźmy je podstępem, przecież mają naprawiać to co zniszczyła ta Eta.
-Ate, tak, ale jak my to zrobimy ?
-Musisz mnie zepchnąć z tego pagórka.-Powiedziałam i wskazałam na niewielką górkę za nami.Kiedy patrzyłam z tej perspektywy był to łagodny pagórek z kilkoma drzewami, ale kiedy już na niego weszłam zobaczyłam że nie jest taki łagodny na jaki wygląda. Zaraz po szczycie-na jego końcu-był gwałtowny spadek z 15 metrów w dół. To urwanie gładkiego terenu leśnego było oczywiście wysypane piachem z różnymi niespodziankami, w osobie twardych, średniej wielkości kamieni, usłane wystającymi gdzie nie gdzie ostrymi i śliskimi korzeniami drzew rosnących na pagórku oraz po niżej gdzie rosła trawa i jakiś inne leśne rośliny. Na obu końcach urwiska był ładny, spokojny, zwykły las.
-Co? Zwariowałaś nie zepchnę cię stąd, połamiesz się cała!
-Nic mi nie będzie a jak będzie to Litai mnie wyleczą.
-Że co niby...Aaa ty chcesz...Że niby Ate...Aaa.
-No.
-Ale ja cię nie zepchnę.
-Ale to ja muszę spaść jakby chciały dorwać ciebie to załatwiłyby cię zamiast przywiązywać cię do drzewa, po za tym słyszałeś co mówiły.-Z oddali słychać było odgłosy szurania liści i głosy.-Nie ma czasu zaraz tu przyjdą.
-Ja cie nie zepchnę!
-No dawaj, nic mi nie będzie.Liczymy do 3.Zepchniesz mnie na 2, tylko mi nie mów, będzie bardziej wiarygodnie.
-Nicki nie żartuj sobie.
-Dobra. To paa widzimy się po ich odejściu, schowaj się bo idą.-Powiedziałam.
Jack odwrócił się żeby sprawdzić czy Litai są blisko.Po czym pobiegł i schował się za drzewami.
Odwróciłam się.
-Ohh nie błagam, nie, o bogini Ate, proszę nie rób mi krzywdy, błagam!-Powiedziałam tak głośno żeby usłyszały, klękając i składając błagalnie ręce.W oddali kroki stała się szybsze.
-O bogini, nieee!-Krzyknęłam, zamknęłam oczy.-Aby przeżyć.-wyszeptałam, po czym runęłam w dół po zboczy, z krzykiem przerażenia i lękiem w oczach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz