Rozdział 10
Dracolie
Rozdział 10 "Jack pływa w krzakach"
Jeszcze 2 słowa o Less'ie: uparci twierdzi że różni się od innych elfów, i nie dogaduje się z nim dobrze, dlatego uciekł z domu jak był mały. Nie chwalił się rodziną, używał tylko imienia.
Minęły już 2 dni od "bitwy Matt'a i Jack'a". Szkoła się zaczęła a ja nie mam listu z Hogwartu, ani też nie jestem uczennicą mojej wcześniejszej szkoły. Mam nadzieje że w końcu coś się się wydarzy.
Umówiłam się z paczką Tina, Matt i Kate mają zajść po mnie po szkole, Jack będzie czekał na nas na placyku. Przyjdą za jakieś pół godziny.Nudziło mi się strasznie a moja wyobraźnia zaczynała sobie ze mnie kpić. Od rana, ponieważ wstałam dziś zaskakująco wcześnie około 9:00, zauważam białe duchy, w biały dzień w zwyczajny wtorek chodzą sobie duchy po ulicach jakby nie miały co robić. Wiem że życie ducha, -"życie ducha" co ja wygaduje duchy nie żyją ale jak inaczej to nazwać-jest śmiertelnie-pożartujmy sobie z duchów ile się da-nudne ale żeby tak wpraszać się z buciorami w czyjeś życie. Miały swoje to jest moje.No nic nawet duchy miewają zachcianki wędrować.Patrzyłam na zegarek minęło 10min. 20 min. 30 min. zaczęłam się zastanawiać czemu patrzę na zegarek co 10 minut, a po drodze doszłam do wniosku że nie ma sensu dalej czekać. Wysłałam Tinie smsa i wyszłam z domu kierując się ku placykowi.
Miałam wrażenie że ktoś mnie śledzi i obserwuje, przyspieszałam z każdym krokiem. Szłam przez park nie rozglądając się. Przemierzałam go szybko, zaczęłam wypatrywać Jacka na placyku oddalonym o jakieś 15 metrów. Nie widziałam go, zaczęłam odliczać metry. 13 metrów, 12 metrów,11 metrów, 10 metrów. Zwolniłam kroku byłam tylko kilka metrów od placyku.Szybko biegam, jestem wysportowana, jeśli będzie trzeba podejmę się walki, gdzieś tu jest Jack, zaczęłam snuć plany bitewne- usłyszę kroki, skoczę szybko w lewo, obrócę się na prawej nodze, cios wymierzę prawą ręką potem lewą, lewą nogą walnę z kolana, a na koniec zacznę uciekać i drzeć się w niebo głosy: "Ten facet mnie bijee, aaa " i będzie po sprawie.Zostało mi 3 metry do furtki, nagle poczułam czyjąś rękę na ramieniu. Ręka powiedziała: Cześć, po czym zobaczyłam resztę ciała które należało do Jacka.Zabrał rękę, otworzył furtkę i gestem zaprosił do środka.Siadłam na huśtawce a Jack stanął obok.
-A nasze rodzeństwo gdzie ?-Zapytał Jack
-Nie wiem przyszłam sama, nie chciało mi się na nich czekać wysłałam Tinie smsa.-Dopiero teraz wydało mi się to dziwne. Tina zawsze odpisywała
-A może..-Odpowiedzieliśmy równocześnie
-Ty pierwszy
-Nie ty mów ja posłucham, może zanim zaczniesz zadzwoń do nich.
-Ok, chwilkę-Powiedziałam po czym wyjęłam telefon, postanowiłam zadzwonić najpierw do Tinny. Jack wyrwał mi telefon z ręki.
-Yyy, może ja zadzwonię-Powiedział ze strachem w oczach.
-Dobrze.
Jack dzwonił do Tinny. ... "Abonent jest czasowo niedostępny proszę zadzwonić później (...)" Ehh no nic został jeszcze Matt. Chwilowo było słychać pikanie. Odebrał.
-Hej gdzie jesteś czekamy na was, dzwonie od Nick.-Nic, słychać było tylko szelest, przyspieszony oddech, kroki.-Matt?!
-Jack, co ty...Nick jest z tobą ?
-Tak, tak, o to się nie martw, jestem.-Po tych słowach Jack odszedł trochę dalej ode mnie i zaczął mówić coś w dziwnym języku.Nie nie jednym języku to było kilka połączonych ze sobą języków, nie wiedziałam jakie to języki ale słowa które usłyszałam rozumiałam bez trudu. Usłyszałam: Głupi ja ciele..., coś że: niemożna ci nic powierzyć...I jeszcze kilka słów wyrwanych z kontekstu:"pamiętaj", "tamten murzyn "i"krem kokosowy ". Wręcz dusiłam się ze śmiechu kiedy spróbowałam to połączyć w całość wyszło mi coś w stylu: "Matt z ciebie jest ciele, polegać też nie można uważaj na murzyna w kremie kokosowym ". W końcu Jack oddał mi telefon i zaczął mówić coś pod nosem o huśtawce, że Tina w domu,..., i właśnie dla tego postanowiłam go nie słuchać.
Chwila milczenia
Nagle z krzaków obok rozległy się trzaski i wyleciał z nich mały biały ptaszek, pierwszy raz widziałam takiego ptaka.
Jack machnął ręką bardziej w kierunku krzaków niż ptaszka.
-Spadaj ! Nick wiesz co może już będziemy spadać, nie ma co tak siedzieć i nic nie robić ?
-Spoko, jeśli tak uważasz.
Wstałam z huśtawki, spojrzałam na Jacka który biegł w kierunku zarośli po czym zwolnił i dał w nie nura. Roześmiałam się.
-Jack !To ja spadam !-Roześmiałam się i ruszył;am w stroną furtki.
Niee ! Nie !-krzyknęły krzaki, z których wynurzyła się głowa Jacka.-Poczekaj, odprowadzę cię !
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz