sobota, 30 sierpnia 2014

Rozdział 19

 

 Dracolie

Rozdział 19 "Słowo o nieznanym"

Tego samego dnia w Hogwarcie Profesor McGonnagall siedziała w swoim gabinecie, z niezwykłą powagą przeglądając papiery, dokumenty i inne takie nudy.

Gdzieś w oddali na korytarzu rozległy się dudniące dźwięki.

Najpierw słychać było: BUM! BUM! BUM ! BUM! Zaraz potem nasze: BUM! BUM! BUM ! BUM! utonęło w fali zdziwienia z nutą strachu które wydało z siebie kilka:Ochów!? i Achów!? niekiedy: Ałłł!!

Następnie jednym głosem jęknęły ściany:BUMMM! 

Ten koncert wywołała jedna osóbka: uczennica 7 roku, wzrostu metr 20, o rudych włosach( myszato  rudych trzeba dodać ), niezwykle wredna, pyskata, została przydzielona do Hufflepuff'u. Kiedy się gdzieś pojawiała zawsze robiła się awantura dlatego wszyscy jej unikali.Oddalali się jak najdalej można, najczęściej trafiając na ściany.

Nazywała się Allure Hall.

Drzwi się otworzyły i do gabinetu, dudniącym krokiem weszła Allure.

-Tak?-Profesor McGonnagall spojrzała z lekkim zakłopotaniem na dziewczynę.-Panno Hall?

-Pani profesor, chciałabym zapytać gdzie to jest ?

-To?

-No ta nowa co ma dołączyć na ten rok.

-Panno Hall nie żadne to!Dziewczyna. Ma na inie Nicola.

-Tak ale czemu nie przyjechała na...

-Panno Hall istnieje wiele powodów dlaczego jeszcze nie ma jej w szkole, których nie poznasz.

-Och tak pani profesor, bardzo chcę aby...Nicola-moje imię ledwo przeszło jej przez gardło-uczyła się razem z nami. Z chęcią zajęłabym się nią, na pewno zostaniemy przyjaciółkami.

-Bardzo jestem rad z twojej...decyzji, czy jeszcze czegoś chcesz?

-Nie, nie pani profesor. A może ?

-A może, co ?

-Może mogłaby mi pani udzielić informacji?

-O czym ?-Zdziwiła się McGonnagall.

-Jak byłam mała usłyszałam pewne słowo, to było zanim...zaczęłam naukę...to słowo zostało wypowiedziane przez przedziwną...kobietę.

-Do rzeczy Panno Hall. Do rzeczy ?

-po kilku latach znów natknęłam się  na nie, uznałam że to nie jest zbieg okoliczności i zaczęłam szukać.

-I?

-Szukałam informacji gdzie się dało i wydaje mi się że wiem co to była za...kobieta.

-Panno Hall jeśli to panią bawi, to bardzo śmieszne, ale ja mam dużo rzeczy do zrobienie i nie zamierzam wysłu...

-Dracolie!-Przerwała jej Allure

-S-słucham?

-To słowo to Dracolie.

-Nic ci nie powiem o tym, to nie twoja sprawa, nie waż się w ogóle dopytywać, czytać ani nic!Nie powinnaś wiedzieć o sprawach które cię nie dotyczą!Chcę cię widzieć co wieczór w moim gabinecie, punkt 18:00!Jeśli się dowiem że szukasz informacji o tym poniesiesz ciężkie konsekwencje moja panno.Do...swojego dormitorium! 

 

   

czwartek, 28 sierpnia 2014

Rozdział 18

 

 Dracolie

Rozdział 18 "Uwaga na rzekę, wciąga"

Gdzieś za nami słychać było głosy.

-Co tam jest?Czyżby to...-powiedział jeden z ludzi WK.

-Nicki, spadamy zobaczyli nas.-Powiedział Jack. Po czym wyrwaliśmy się pędem, ile sił w nogach, byle dalej od WK'owców, próbujących  nas zabić.

Strzały cięły powietrze wokół nas. Skręciliśmy ze ścieżki i wbiegliśmy w zarośla. Jakieś 300 metrów od ścieżki skuliliśmy się pośród liści i traw.

-Tam, pobiegli tam.Widziałem jak znikają za tamtym drzewem-krzyczał Matt wskazując na drzewo, po przeciwnej stronie naszej kryjówki.WK'owcy pobiegli  ścieżką dalej. Kiedy ich kroki ucichły, podnieśliśmy się i jeszcze jedna strzała wbiła się w drzewo jakieś 2 cm od głowy Jacka, który szeroko się uśmiechnął.

Strzała była lekko czerwona zwykłych rozmiarów. Na promień strzały była nabita mała karteczka.


Słaba kryjówka. Ścigamy kogoś kogo chcą dołączyć do armii, jak dowiem się więcej dam info.Spadajcie kryje was.     


Matt


-No, przeczytałaś kartkę od Matta. Spadamy.-Powiedział Jack.

W tej chwili poczułam ból w prawym udzie.  Parzący, rozrywający mięśnie ból. Usłyszałam świst powietrza i w ramie wbiła mi się srebrna strzała ze złotymi zdobieniami.Czułam że ramie i udo mi płonie, przed oczami zrobiło mi się ciemno, głos Jacka rozpływał się w tą ciemność i po chwili już nic nie słyszałam.


-Co jest? Nicola!Słyszysz mnie? Zabiorę cie w bezpieczne miejsce tam cię wyleczą.Nicola.

Jack wziął mnie na ręce i biegł przedzierając się przez chaszcze, omijając drzewa p poszukiwaniu wody-jeziora, rzeki, czegokolwiek.-Za sobą po prawej słyszał głosy WK'owców, po lewej ryki potworów, zmor, demonów i innych takich. Biegł aż dobiegł do rzeki-głębokiej, najeżonej przeróżnymi ostrymi skałami- Wszedł w jej środek i od razu prąd poniósł go z biegiem rzeki.

Jack zamknął oczy i błagał: Do jeziora kajakowego w Obozie Herosów, błagam do Obozu. Wszystko do około do rozpraszało musiał otrzymać nieprzytomną mnie nad poziomem wody, jako tako sterować, uważać na drogę-skały, brzegi i inne-cały czas w myślach powtarzał: Do Obozu Herosów, błagam. Jack zajął się sterowaniem-uważał żebyśmy nie nabili się na skały.-A ja w tym czasem, spokojnie sobie odpływałam, unosiłam się na powierzchni, a prądy w rzece niosły mnie szybciej obracając w każdą stronę.

-Nie nie, stój, pryy, gdzie lecisz!-Zawołał Jack i zaczął płynąc za mną.

 

Złapał mnie za nogę i właśnie w tym momencie coś wciągnęło mnie pod wodę a razem ze mną i Jacka. Nie wiem po jak długim czasie woda wyrzuciła nas na brzeg, ale kiedy już byliśmy na brzegu- ja leżałam bezwładnie a Jack nadal ściskał moją nogę-Zapewne po 1 zdziwili się kto to? A po 2 zanieśli nas do Wielkiego Domu gdzie następnie się obudziłam.    

 

wtorek, 26 sierpnia 2014

Rozdział 17

 

 Dracolie

 Rozdział 17 "Pomoc okłamanych"

Nie wiem jak długo spadałam, jak długo byłam nieprzytomna ani jak znalazłam się na leśnej polanie oddalonej kilka metrów od końca urwiska. Kiedy się przebudziłam Litai kończyły bandażowanie mojej lewej ręki. Nie czułam bólu.

-Już wszystko dobrze, opatrzyłyśmy cię, nie powinno boleć.-Powiedziały jak zwykle razem.

-Yyy...-przeraziłam się słysząc swój głos był taki słodki, delikatny, dziecinny, zupełnie nie mój.-Co się stało.

-Ależ, kochana, bogini Ate postanowiła cię ukarać, na szczęście, znalazłyśmy cię i wszystko jest już dobrze.Teraz musimy już iść, jest więcej osób potrzebujących naszej pomocy.-Powiedziały po czym wstały, machnęły rękami i rozpłynęły się z wiatrem.


Usiadłam i zdałam sobie sprawę dlaczego ludzie nie chcą ich pomocy. Lewą rękę zabandażowaną miałam do łokcia, za mocno i bardziej ładnie niż pożytecznie. Włosy miałam związane w kok a przez twarz biegł bandaż zakrywający prawe oko o kawałek policzka. Po ich odejściu poczułam przypływ bólu, poczułam otarcie pod lewym okiem i pościerane obie nogi niezbyt mocno.


Musiałam wyglądać bardzo zabawnie z żółtym bandażem na twarzy i ręku i rozmaitymi otarciami, które co zobaczyłam po jakiejś minucie były chyba zamrożone gdyż mieniły się na nich małe płatki śniegu.

-Nicola!-Jack zbiegał z prawej strony urwiska gdzie była ścieżka.

-Jack, nabrały się, słyszysz.

-Mamy nowy problem.-Krzyknął i w pełnym biegu wskazał na jakieś kształty w oddali.Jakaś strzała śmignęła koło jego głowy i trafiła w drzewo.


Schowaliśmy się z drzewami, czekaliśmy, miejąc nadzieje że nas nie zauważą. Przebiegli tuż koło nas. Ubrani w spodnie moro i ciemno zielone koszule. Mieli kołczany pełne strzał a w rękach trzymali łuki przygotowane do ostrzału. Wszyscy wyglądali bardzo poważnie. Siedzieliśmy cicho za drzewem.Co by było gdyby nas zobaczyli ? Czy był powód żeby się ich bać ? 

Nagle zobaczyłam, nie nie uwierzycie kogo. Sama nie wierzyłam.

-Jack, czy ten na końcu to...

-Tak, ten ostatni to Matt.

-To dlaczego się chowamy ?

-Bo to są ludzie WK.

-Czego ?Czemu Matt jest z nimi? On trzyma z tymi "złymi".-Z góry założyłam że WK jest złe, bo gdyby nie było to byśmy się nie chowali.

-Nie, no co tym.Matt jest z nami.Jest naszym informatorem, bardzo pomaga i lepiej żeby pozostał na stanowisku.

-Uff to dobrze, mam rozumieć że wyjaśnisz mi resztę jak już stąd wyjdziemy?

-Tak, znaczy nie, w swoim czasie się dowiesz.

-Ekhhh.

 

poniedziałek, 25 sierpnia 2014

Rozdział 16


Dracolie 

Rozdział 16 " Z myślą że Litai się nabiorą "

Zrobiłam perfekcyjny unik, one spadły prosto na drzewo i zsunęły się po nim jak po maśle.Podbiegłam by rozwiązać Jacka.

-Skoro one tu są to gdzieś pewnie jest Ate, może ona jakoś pomoże.-Powiedział Jack.

-Weźmy je podstępem, przecież mają naprawiać to co zniszczyła ta Eta.

-Ate, tak, ale jak my to zrobimy ?

-Musisz mnie zepchnąć z tego pagórka.-Powiedziałam i wskazałam na niewielką górkę za nami.Kiedy patrzyłam z tej perspektywy był to łagodny pagórek z kilkoma drzewami, ale kiedy już na niego weszłam zobaczyłam że nie jest taki łagodny na jaki wygląda. Zaraz po szczycie-na jego końcu-był gwałtowny spadek z 15 metrów w dół. To urwanie gładkiego terenu leśnego było oczywiście wysypane piachem z różnymi niespodziankami, w osobie twardych, średniej wielkości kamieni, usłane wystającymi gdzie nie gdzie ostrymi i śliskimi korzeniami drzew rosnących na pagórku oraz po niżej gdzie rosła trawa i jakiś inne leśne rośliny. Na obu końcach urwiska był ładny, spokojny, zwykły las.

-Co? Zwariowałaś nie zepchnę cię stąd, połamiesz się cała!

-Nic mi nie będzie a jak będzie to Litai mnie wyleczą.

-Że co niby...Aaa ty chcesz...Że niby Ate...Aaa.

-No.

-Ale ja cię nie zepchnę.

-Ale to ja muszę spaść jakby chciały dorwać ciebie to załatwiłyby cię zamiast przywiązywać cię do drzewa, po za tym słyszałeś co mówiły.-Z oddali słychać było odgłosy szurania liści i głosy.-Nie ma czasu zaraz tu przyjdą.

-Ja cie nie zepchnę!

-No dawaj, nic mi nie będzie.Liczymy do 3.Zepchniesz mnie na 2, tylko mi nie mów, będzie bardziej wiarygodnie.

-Nicki nie żartuj sobie.

-Dobra. To paa widzimy się po ich odejściu, schowaj się bo idą.-Powiedziałam.

 Jack odwrócił się żeby sprawdzić czy Litai są blisko.Po czym pobiegł i schował się za drzewami.

Odwróciłam się.

-Ohh nie błagam, nie, o bogini Ate, proszę nie rób mi krzywdy, błagam!-Powiedziałam tak głośno żeby usłyszały, klękając i składając błagalnie ręce.W oddali kroki stała się szybsze.

-O bogini, nieee!-Krzyknęłam, zamknęłam oczy.-Aby przeżyć.-wyszeptałam, po czym runęłam w dół po zboczy, z krzykiem przerażenia i lękiem w oczach.

sobota, 23 sierpnia 2014

Rozdział 15


Dracolie 

Rozdział 15 "Młode kobiety o 55 letnim głosie"

Nie mogłam myśleć, mówić ani się ruszać, nie myślcie że to dla tego że się bałam albo co, to ten Jack mi zakazał. Gdyby nie to co stało się potem nadal byłby "tym Jackiem",znaczy to był mój kumpel, lubiłam go ale my po prostu już tacy byliśmy, docinaliśmy sobie nawzajem. 

 

Po jakichś 15 minutach, 15 śmiertelnie nudnych minutach-Kate skakała w okół mnie, a ja próbowałam powstrzymać śmiech, stojąc w bezruchu-gdzieś w oddali usłyszałyśmy kroki. Ktoś biegł w naszym kierunku.

-Nicola, Kate gdzie jesteście ?!-To był Jack, zapewne biegł całą drogę.-Aaaaaaaa!-usłyszałyśmy jego krzyk, szmer liści jakby ktoś, coś po nich ciągnął. Przestraszyłam się kiedy trzeba Jack jest poważny, a to znaczy że na bank mamy kłopoty a on ma je już teraz.-Aaaaa! Zostawcie mnie!

-Jack!-krzyknęłam, i zaczęłyśmy biec  w stronę z której dochodził jego głos.

-Nick, nie. Uciekajcie!-Krzyknął Jack, nie musiał jednak krzyczeć, widziałam go próbującego się wyrwać czterem czymś, uznałam że to były kobiety-czworaczki?Blondynki, ubrane w żółte sukienki bez dodatków, były dziwne, z ich twarzy nie znikał wyraz troski i współczucia choć z uporem przywiązywały Jacka do drzewa, miały nieprzyzwoicie długie ręce i nogi po metrze każda. Do pasa miały przywiązane różne woreczki z ziołami, lekarstwami, pieniędzmi, jedzeniem i innymi takimi jakby chciały uratować całą ludzkość. Nie szczególnie dbały o siebie, włosy miały związane, sukienki do kolan, na nogach miały buty do biegania.Ich skóra była szara a oczy zielone. 

-Zostawcie go!-Jack zobaczył mnie w tym samym momencie co te kobiety.

-Ekhhh no, mówiłem wam żebyście uciekały.

-Nie mówiłeś- nie spuszczałam wzroku z kobiet-krzyczałeś, po za tym miałam cię zostawić na pastwę tych pań.Wierzcie mi od jest wkurzający-Zwróciłam się do kobiet.

-Ohh wcale nie jest wkurzający, tylko wyrywny, musiałyśmy go unieruchomić, utrudniałby nam odegranie się na tobie.-

odpowiedziała jedna z kobiet niezwykle spokojnie, głosem jaki mógł by należeć do jej babci, kobiety około 55 roku życia.   

-Kate uciekaj. Eee a co wy macie do mnie, w ogóle kim wy jesteście?-Kate uciekła, krzycząc coś o pomocy którą sprowadzi

-Jesteśmy Litai, córki Zeusa, opiekunki błagających o pomoc, naprawiającymi krzywdy wyrządzone przez Ate i zsyłającymi jej gniew na tych którzy naszej pomocy odmówią- powiedziały zgodnym chórkiem nadam spokojnie.

-Ekhem...A jak się was odmienia no wiecie jeśli bym się chciała zwrócić do jednej z was:Litaja, Litaio, Lit, Lita, Litaila?

-Nie zmieniaj tematu.-Mówiły

-Dobrze Zeus'iątka.Skończmy to.

-To obraza, nie prowokuj nas, do zabicia cię.-Mówiły wciąż razem.

-Nie prowokuje nadal myślę jak się was odmienia.

-Wrr!-warknęły też razem.-Zabić, niech zapłaci za swoje czyny.

-Chciałybyście? Zobaczymy kto pierwszy zginie.

 

-Panie, nie krzywdźcie się z mojego powodu, Nicki rozwiąż mnie.-Powiedział Jack 

-Milcz.-powiedział chórek Litai.

-Spoko Jack.-Wszystkie 4 rzuciły się na mnie.

 



         

środa, 20 sierpnia 2014

Rozdział 14

 

 Dracolie

Rozdział 14 "Kate skacze w okół mnie "

Kiedy usłyszałam  to pytanie zwolniłam dosłownie wszystko:krok, myśli, wszystko. Najpierw pomyślałam co się stało, co się stało o czym Jack wie a ja nie. Chwila nie mogę się rozklejać, Jack musi mi wszystko wyjaśnić. Jak  to "czy wie co z Sophie". Mojej siostrze się coś stało czy co, o co mu chodzi.

Wyrwałam telefon Kate.

-Ejj, nie możesz, Jack mówił

-Jack mówił-przedrzeźniałam-a od kiedy to ja słucham Jacka, ee ?

-Ekhh,-uśmiechnęła się - ty zawsze taka sama.

Jack zaczął się drzeć do telefonu.

-Nicki, nie możesz to niebezpieczne, gdzie jesteś, musimy pogadać.

-Musimy ale na moich warunkach, powiedz co z Spohie?-

-Gdzie jesteś, to nie rozmowa na telefon?

-Teraz, w lesie, z Kate, a co?

-Co zwariowałaś chyba-zawiał zimny wiatr, las wydawał się bardziej ponur, i zakurzony. Serio nie kłamie na liściach, mchu, pniach drzew był kurz.-Nick, nic nie mów, oddaj Kate telefon, nie poruszaj się.

Oddałam telefon Kate, tym razem byłam posłuszna to wszystko było dziwne.

-Kate, posłuchaj mniej uważnie. Nicola ma się nie poruszać, nie odzywać, ma nic nie robić jakby jej tam nie było. 

-Dobra nic nie zrobimy nie poruszymy się ani trochę.

-Nie, nie ty masz się właśnie ruszać, jak najwięcej, na ile mam dobre informacje, to ty...Powinnaś...Ekhh, zaraz tam będę.

Znów zawiał ten wiatr, a słońce przygasło, stałam w takiej pozycji jak przed sekundą, tak jak zostało mi to nakazane.

Ptaki z okolicznych drzew odleciały w pośpiechu i chaosie, wpadając jedno na drugie. Jakieś 7 metrów od nas przez drogę przebiegł wielki dzik, miał może około metr dwadzieścia.Kate zamarła na jego widok.

-Jack, Jack, pospiesz się dzik przebiegł nam drogę, czy to jest zły znak czy coś , Jack gdzie jesteś?

-Rozłączył się-powiedziała do mnie-nie pozostaje mi nic innego.-westchnęła. Po czym, nie, nie uwierzycie,Kate zaczęła biegać, podskakiwać-coś koło tego-w okół mnie. Tak to był niezły widok.

 Niedaleko nas coś zaszemrało w krzakach.        

 

poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Rozdział 13

 

 Dracolie

Rozdział 13 "Jack'iemu odbija "

Istotnie w kopercie znajdował się ołówek:stylowy i w ogóle. Ale dlaczego Hermes i Olimpijczycy przysyłają mi ostry ołówek, przecież mogę się skaleczyć albo sobie nim coś zrobić na przykład skaleczy się, zrobić sobie odciski na palcach, skaleczyć się , nie mówiąc już o skaleczeniu, a co gorsza skaleczyć się. Dobra, a teraz poważnie. Dlaczego olimpijczycy? Dlaczego ołówek ? Dlaczego do mnie? Dlaczego list ? Tyle pytań, mało czasu, chcąc nie chcąc Kate musiała zauważyć:mnie wlepioną z niedowierzaniem w list, nie wiedząc czy się bać czy śmieć. Wtedy nie wiedziałam, no teraz już wiem. Wtedy to było coraz dziwniejsze ale z biegiem czasu się przyzwyczaiłam. Potwory- zazwyczaj, Zmory-często,  Nie przyjaciele- spotykam co krok, Śmierć -przeszkadzam jej cały czas,WK- wrrrr, nienawidzę gościów, dobra koniec nie będę was straszyć na zapas.

-Co jest ?

-N-nic, no to idziemy?-Włożyłam list do koperty a całość do kieszeni.


Cały czas sprawdzałam czy mam list w kieszeni, oraz Jack dzwonił co kawałek, nie nie do mnie do Kate. Ekheem dziwne.Ze 12 razem wkurzona Kate odebrała.

-No mów, co jest takie ważne?!

-Co ?Eee tam, lepiej powiedz czy masz gdzieś tam Nick ?

-Ee, Nick, no mam a co? 

-No powiedz jej...

-Czemu ja mam jej mówić sam jej powiedz.Jak chcesz z nią gadać to do niej zadzwoń. Ekhh Jack...-Przerwała mu Kate.

-Nie nie mogę, nie Nick, musisz jej przekazać, nie mogę  nie przez telefon.-Przerwał Kate Jack 

-Dobra, spoko, luz, co mam mówić.-Powiedziała Kate.

-Kate, daj mi go, co on bredzi?-Powiedziałam do Kate 

-Niee, Kate. Nie dawaj Nicoli telefonu.-Krzyczał Jack 

-Dobra, dobra uspokójcie się oboje.-Powiedział Kate

-Kate, Kate, zapytaj Nicole czy wie co z Spohie ? 


czwartek, 14 sierpnia 2014

Rozdział 12

 

 Dracolie

Rozdział 12 "Sms-y i listy "

-Musimy iść akurat do lasu.-Narzekała Kate 

-Wiesz, nie ale tak.-Odpowiedziałam lekko nieobecnym głosem.

-Ahaa, okej. O czym gadamy ?

-Kolorowego pojęcia nie mam.

-Ekhh. Pogadajmy o...

-Ooo...

-Można gadać o różnych rzeczach.

-Na przykład takich jak ?Czekaj.-Dostałam smsa o bardzo ciekawej treści: bogatej w przenośnie, dającej dużo do myślenia, stawiającej wiele pytań.


ZAPOMNIAŁEŚ CZEGOŚ Z DOMU

 

Z nieznanego mi numeru. Na szczęście nie odeszłyśmy jeszcze daleko od mojego domu. Wchodząc na podwórko zauważyłam list w skrzynce. Koperta było śnieżno biała i równiutka, nie posiadała znaczka albo pieczątki ani innych takich wymagań jakie stawia poczta. List był zaadresowany tylko 2 słowami, lekko pochylonym eleganckim pismem.


Dla Nicoli 

 

Zaczęłam się powoli zastanawiać czy treść listu jest równie bogata i wymyślna. Otworzyłam kopertę wyjęłam list.


Droga Nicolo


Po przeczytaniu tego listu, zapewne domyślisz się choć trochę prawdy. Ukrywaliśmy ją przed tobą starając się chronić cię. Od teraz będzie tylko bardziej niebezpiecznie. Nie przejmuj się zanadto wierzymy że sobie poradzisz. W tym liście jest prezent dla ciebie. Hefajstos i Apollo ciężko pracowali nad nim, mamy nadzieje że to docenisz, i będziesz posługiwała się nim godnie.

 

Serdecznie pozdrawia 

Hermes i Olimpijczycy

 

PS.:Uważaj ten ołówek jest ostry. 




Ogłoszenie !


Uwaga !!

  • Kolejne rozdziały będą dodawane codziennie lub co 2 dni góra.

  • Nie będzie mnie od piątku do niedzieli, więc nowy rozdział zostanie opublikowany dopiero w poniedziałek lub w niedziele wieczorem.

  •  Rozdział za jutro (piątek) opublikuje teraz.

Rozdział 11

 

 Dracolie

Rozdział 11 "Odprowadziny "

Jack odprowadził mnie do samego domu, przez całą drogą zachowywał się dziwnie. Normalne "odprowadziny" Jacka wyglądają tak że: trzyma się obok, opowiada historie z których można narobić w gacie i nabawić się bólu brzucha ze śmiechu. A dziś wyglądało to sporo odwrotnie: szedł lekko za mną, mało się odzywał, był czuły na każdy dźwięk i co kawałek kazał mi przyspieszać.Wspominał też że jest zły dzień że powinnam nie wychodzić z domu a on powinien czekać ze mną.

-Czekać na co niby?-Zapytałam 

-Na...oj tam nie ważne, na coś.

-Aha, yy wiesz sama poczekam aż to "coś" coś tam zrobi.

-No będziesz musiała.Mam jeszcze coś do zrobienia.

-Mam rozumieć że musisz zrobić to "coś" zanim do mnie wpadnie tak ?

-Nie, nie ma z czego żartować.

-To znaczy ze nie robisz "cośa" ?

-Nicki !

-Ha ha ha, no spoko. Jack ?

-No, no słucham ?

-Czy ty powiedziałeś do mnie Nicki?

-Emm, tak a co coś źle z tym?

-Nie, ale pierwszy raz tak ktoś do mnie powiedział.

-Nicki?

-Co ?

-Już drugi.

Zaczęliśmy się śmiać.

 

Do końca dnia widziałam jeszcze kilka razy białe duchy. Z jednym próbowałam rozmawiać. Wyobraźcie sobie człowieka która biega po całym domu próbując zabić muchę. W miejsce muchy wstawcie białego ducha albo jakiś cień, wymarzcie jeszcze kwestię o zabiciu. Zostaje człowiek brykający po całym domu próbujący złapać cień. I macie obraz tego co robiłam przez około 10 minut. W końcu dałam sobie spokój z łapaniem wypranego ducha. Zadzwoniłam do Kate, opowiedziałam jej o spotkaniu, a gdy zapytała co robię powiedziałam że chcę wyjść do lasu na spacer. Oczywiście chciała pójść ze mną. Nic jej nie powiedziałam o duchach, ptakach i krzakach, uznałaby że wariuje.   

 
 

wtorek, 12 sierpnia 2014

Rozdział 10


 Dracolie

 Rozdział 10 "Jack pływa w krzakach"

Jeszcze 2 słowa o Less'ie: uparci twierdzi że różni się od innych elfów, i nie dogaduje się z nim dobrze, dlatego uciekł z domu jak był mały. Nie chwalił się rodziną, używał tylko imienia.

Minęły już 2 dni od "bitwy Matt'a i Jack'a". Szkoła się zaczęła a ja nie mam listu z Hogwartu, ani też nie jestem uczennicą mojej wcześniejszej szkoły. Mam nadzieje że w końcu coś się się wydarzy.


Umówiłam się z paczką   Tina, Matt i Kate mają zajść po mnie po szkole, Jack będzie czekał na nas na placyku. Przyjdą za jakieś pół godziny.Nudziło mi się strasznie a moja wyobraźnia zaczynała sobie ze mnie kpić. Od rana, ponieważ wstałam dziś zaskakująco wcześnie około 9:00, zauważam białe duchy, w biały dzień w zwyczajny wtorek chodzą sobie duchy po ulicach jakby nie miały co robić. Wiem że życie ducha, -"życie ducha" co ja wygaduje duchy nie żyją ale jak inaczej to nazwać-jest śmiertelnie-pożartujmy sobie z duchów ile się da-nudne ale żeby tak wpraszać się z buciorami w czyjeś życie. Miały swoje to jest moje.No nic nawet duchy miewają zachcianki wędrować.Patrzyłam na zegarek minęło 10min. 20 min. 30 min. zaczęłam się zastanawiać czemu patrzę na zegarek co 10 minut, a po drodze doszłam do wniosku że nie ma sensu dalej czekać. Wysłałam Tinie smsa i wyszłam z domu kierując się ku placykowi.


Miałam wrażenie że ktoś mnie śledzi i obserwuje, przyspieszałam z każdym krokiem. Szłam przez park nie rozglądając się. Przemierzałam go szybko, zaczęłam wypatrywać Jacka na placyku oddalonym o jakieś 15 metrów. Nie widziałam go, zaczęłam odliczać metry. 13 metrów, 12 metrów,11 metrów, 10 metrów. Zwolniłam kroku byłam tylko kilka metrów od placyku.Szybko biegam, jestem wysportowana, jeśli będzie trzeba podejmę się walki, gdzieś tu jest Jack, zaczęłam snuć plany bitewne- usłyszę kroki, skoczę szybko w lewo, obrócę się na prawej nodze, cios wymierzę prawą ręką potem lewą, lewą nogą walnę z kolana, a na koniec zacznę uciekać i drzeć się w niebo głosy: "Ten facet mnie bijee, aaa " i będzie po sprawie.Zostało mi 3 metry do furtki, nagle poczułam czyjąś rękę na ramieniu. Ręka powiedziała: Cześć, po czym zobaczyłam resztę ciała które należało do Jacka.Zabrał rękę, otworzył furtkę i gestem zaprosił do środka.Siadłam na huśtawce a Jack stanął obok.

-A nasze rodzeństwo gdzie ?-Zapytał Jack

-Nie wiem przyszłam sama, nie chciało mi się na nich czekać wysłałam Tinie smsa.-Dopiero teraz wydało mi się to dziwne. Tina zawsze odpisywała

-A może..-Odpowiedzieliśmy równocześnie

-Ty pierwszy

-Nie ty mów ja posłucham, może zanim zaczniesz zadzwoń do nich.

-Ok, chwilkę-Powiedziałam po czym wyjęłam telefon, postanowiłam zadzwonić najpierw do Tinny. Jack wyrwał mi telefon z ręki.

-Yyy, może ja zadzwonię-Powiedział ze strachem w oczach.

-Dobrze.

Jack dzwonił do Tinny. ... "Abonent jest czasowo niedostępny proszę zadzwonić później (...)" Ehh no nic został jeszcze Matt. Chwilowo było słychać pikanie. Odebrał.

-Hej gdzie jesteś czekamy na was, dzwonie od Nick.-Nic, słychać było tylko szelest, przyspieszony oddech, kroki.-Matt?!

-Jack, co ty...Nick jest z tobą ?

-Tak, tak, o to się nie martw, jestem.-Po tych słowach Jack odszedł trochę dalej ode mnie i zaczął mówić coś w dziwnym języku.Nie nie jednym języku to było kilka połączonych ze sobą języków, nie wiedziałam jakie to języki ale słowa które usłyszałam rozumiałam bez trudu. Usłyszałam: Głupi ja ciele..., coś że: niemożna ci nic powierzyć...I jeszcze kilka słów wyrwanych z kontekstu:"pamiętaj", "tamten murzyn "i"krem kokosowy ". Wręcz dusiłam się ze śmiechu kiedy spróbowałam to połączyć w całość wyszło mi coś w stylu: "Matt z ciebie jest ciele, polegać też nie można uważaj na murzyna w kremie kokosowym ". W końcu Jack oddał mi telefon i zaczął mówić coś pod nosem o huśtawce, że Tina w domu,..., i właśnie dla tego postanowiłam go nie słuchać.

Chwila milczenia 

Nagle z krzaków obok rozległy się trzaski i wyleciał z nich mały biały ptaszek, pierwszy raz widziałam takiego ptaka.

Jack machnął ręką bardziej w kierunku krzaków niż ptaszka.

-Spadaj ! Nick wiesz co może już będziemy spadać, nie ma co tak siedzieć i nic nie robić ?

-Spoko, jeśli tak uważasz.

Wstałam z huśtawki, spojrzałam na Jacka który biegł w kierunku zarośli po czym zwolnił i dał w nie nura. Roześmiałam się.

-Jack !To ja spadam !-Roześmiałam się i ruszył;am w stroną furtki.

Niee ! Nie !-krzyknęły krzaki, z których wynurzyła się głowa Jacka.-Poczekaj, odprowadzę cię !         

              


poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Rozdział 9


 Dracolie

Rozdział 9 "Słońce w trójkącie"

Tym czasem w Hogwarcie profesor McGonagall prowadziła lekcje transmutacji z uczniami 5 roku. Prowadziła zwyczajną lekcje kiedy usłyszała szybkie kroki na korytarzu. Drzwi otworzył się raptownie i do klasy wbiegł Argus Filch- woźny w Hogwarcie. Powiedział coś niezrozumiałego szybko łapiąc oddech.

-Panie Filch.-Zganiła go- co jest tak ważne że postanowił mi pan przerwać lekcje?

-On...Wróccccił ...W gabinecieeee...-Dyszał Filch

-Panie Filch...

-On... He He...Czeka..

-Panie Filch proszę się uspokoić i opuścić klasę prowadzę wykład, Panie Filch!!-Rozkazała McGonagall

Po chwili dyszenia Filch wypowiedział:

-Hee..Hee .Less !!

Profesor McGonagall zaczęła biec przez salę. W progu potrąciła Filcha, który prawie wywalił się na korytarzu. Kroki profesor McGonagall cichły.Klasa siedziała nieruchomo, w ciszy patrząc na Filcha.

-Yyy..No ten tego.. No-Wydukał Filch poczym podreptał w przeciwnym kierunku niż McGonagall. 

 

Tym czasem McGonagall dochodziła do swojego gabinetu, rozejrzała się, n biurku leżała kartka. Była biała, połyskująca w słońcu. Profesorka ruszyła w stronę kartki, ale  zanim wzięła ją do ręki zobaczyła odwracający się fotel. Siedział w nim Less. Był to wysoki blondyn o wyjątkowych zdolnościach. Był elfem, stąd te zdolności. 

Siedział w fotelu trzymając przed sobą ręce ze złożonymi palcami.

-Witam Szanowną Panią  Profesor-Powiedział z chytrym uśmieszkiem.

-Dzień dobry Less.

-Widzę że zainteresował Cię list.-Wyciągnął powoli rękę i palcami przeciągnął ją we własną stronę. Wstał i podszedł do okna.

-List o tej samej treści trafił do WK, elfowie przypadkiem natknęli się na gościa który próbował niezauważenie przedostać się na tereny WK. Odebrali mu list, przepisali i dostarczyli mi. Oryginał został zniszczony. Powinnaś to przeczytać.-Po czym podał jej kartkę

-Ależ.. less to-urwała, zaczęła czytać-Jak się dowiedzieli ?

-Nie mam pojęcia. Czy ten Draco załatwił już sprawę z Legionem, ma już nad nimi kontrolę ?

-T-Tak, dotarły informacje od niego że sprawa załatwiona i ukrywa się razem z rodziną.

-Hym, to dobrze. Opowiesz mi o tej dziewczynie?

-Nie, sam ją poznasz, jeśli tylko będą takie możliwości i czas.

 Tak zakończyła się ich rozmowa. Po czym Less uniósł ręce do góry palce składając w trójkąt. Zdawało się iż słońce rozbłysło mocniej, a ciepłe promienie oświetlały trójkąt zrobiony przez Lessa.