Rozdział 60
Dracolie
Rozdział 60 "Każdy z nas siedzi w fotelu, za broń użyj tylko, herbaty "
Miałam racje. Nie wiedziałam o wszystkim. Miałam tylko kilka informacji, w których były wyraźne luki, jakby ktoś ponacinał je nożyczkami i złożył w złej kolejności. Nic nie pasowało.Wszystko było wyrwane z kosmosu.Nie właściwe. na dodatek informacje nie były pewne. To nie były konkrety, to malutkie szczegóły, a każdy z innego kontynentu. Nic się nie układało. Właśnie przyjaciele?! Jak do tego doszło!
Zaczęłam doceniać uroki zwykłego życie, człowieka siedzącego w fotelu z herbatą w reku czytającego gazetę, spoglądającego za okno. Widzi tam własne miasto, cały huk, szum, pył, kurz, gwar,pośpiech, ludzi, bogactwo a wreszcie, spokój, radość, śmiech, gry, zabawy, szum kół rowerów, deskorolek. Huk piłek odbijanych o asfalt, ścianę.Ale to wszystko jest za oknem, to wszystko jest tam, gdzieś daleko. A człowiek jest tu, siedzi w fotelu popija herbatę. I znowu, czyta, "Zabłąkane zwierze.Okazało się że to niezwykle rzadki okaz", "Ogromna ośmiornica uciekła z łodzi" , "Ojciec chciał pochowa swoją 9-letnią córkę żywcem" a wreszcie" Najszybszy sposób na obieranie jajka na twardo". Wszystkie działo się daleko poza pokojem, poza człowiekiem i jego herbatą. Bo był tylko on, tylko tu i tylko teraz.Czy dla niego TYLKO to się liczyło? Zapewne nie bo jest tyle spraw, tyle roboty: praca, dzieci, dom, rachunki, zakupy, szkoła, zebranie, wycieczka do Krakowa, na Madagaskar czy Tokio. To sprawy do przemyślenia, ale czy teraz? Nie, teraz jest: człowiek, fotel, gazeta i herbata. Teraz nie myślał o niczym, a w najgorszym wypadku co zjeść na obiad. Ale przecież miał gazetę, czytał o tym czy innym, tu powódź, tam pożar, ale on był daleko. Człowiek nie jest z żelaza, mógł w kilku procentach żałować tego zła na świecie, ale miał tylko FOTEL, HERBATĘ, GAZETĘ I człowieka, inaczej SIEBIE.
Przyjaciele powiedzieli o wszystkim, dostałam list, Chejron wyjawił mi swoje obawy i przypuszczenia. Za chwile odbędzie się narada, beze mnie. Nowi kumple, nowa przygoda, nowa sceneria, nowy świat, ale nie było dla mnie miejsca na naradzie. Mieściłam się jedynie w wielkim planie, dożo ofiar, wielka cena i 5% na ocalenie tego co dobre, prawe i ważne. Uratowanie życia, nie tylko swojego i nie tylko innych.
Nigdy o tym nie myślałam, wtedy jednak zdałam sobie sprawę że byłam i niestety będę jak ta osoba. Siedząca, mająca Tylko, i nie moc. Nie powstrzymasz przeznaczenie, choć wiele zakrętów dróg i zboczy. czy tego chcesz czy nie. To i tak stanie się. Bo nie uciekniesz od samej siebie. Chcesz walczyć ale i tak masz tylko, i nic.
Nigdy tego nie chciałam, przypuszczam że nikt by nie chciał. Byc minuta w nieskończonej mierze czasu. Ale zawsze powtarzałam że bez tej jednej minutka czas stanie, Czegoś zabraknie, to nie będzie już to samo.Taką minutka jest każdy z nas. A kiedy zbierze się minutek kilka choćby 5, to zawsze znajdzie się ich potrzeba.Dajmy na to przykład, rano, poniedziałek, a ty musisz wstać do szkoły, autobus odjeżdża o 6:50, a ty przed wyjściem musisz zrobi jeszcze tyle rzeczy. Wstajesz godzinę wcześniej. Wiec kiedy budzi cie mama o tej 5:50, ty mówisz: Jeszcze 5 minut.już wstaje, za minutkę. Nawet minuta, rano jest ważna. Wiec czemu człowiek, nie miałby być ważny na świecie, dziś?!
Ale w tym momencie byłam osoba siedzącą w fotelu, z kubkiem w reku i gazetą.Miałam wszystko to. Bo widzicie byłam ja, ale był też człowiek, fotel, gazeta i nieszczęsna herbata.
W moim przypadku człowiekiem, czyli osoba podejmującą decyzje,myśląca, mającą specjalizacje, marzenie, potrzeby i pomysł, byli bogowie i inne siły wyższe. Fotel, to coś w czym się siedzi, tkwi po uszy a więc świat. Gazeta, środek informacji, coś z czego możemy się wiele dowiedzieć, dobrego lub złego. Może nas pogrążyć i może podnieś na duży by na koniec i tak zmiesza z błotem i upokorzyć. To są wszelkie potwory, kłopoty, troski, śmierć, choroby, rozstania, pogłoski o tych i innych, których mogłaś uratować a miałaś Tylko, tylko herbatę i siebie.Potem dochodzisz do wniosku że jedyną przeszkodą jesteś ty sam, i twoje własne urojenie i kompleksy niższości.Herbata jest miecz, łuk, broń, tarcza, moce, przyjaźń, miłość, plany, marzenia , upodobanie, hobby, kumple, honor.Tak oto władali mną stworzenia z wyższej półki: fata, los, bogowie, dracolie, czy inne takie.Tkwiłam sobie w świecie, dowiedywałam sie o różnych złach na świecie ale za póżno uswiadamiałam sobie że przeciez jestem minutą.
Dlaczego o tym wszytkim musieli powiedzie mi przyjaciele, nie wiem. Przecież wieście niósł wiatr. Wystarczyło tylko pomyślec, przeciez to oczywiste. Jack powiedzia że dar Sophie wymyka sie spod kontroli. Mała nie jest wstanie tego okiełznac, codzienne nowe zdolności, mnie by to przerosło a ona ma tylko 7 lat, i smoka na karku. Rodzice starają sie jak tylko mogą, ale moja siostra sie zmienia. Przez te kilka miesicy urosła i zrobiła sie jekby starsa, dojrzalsza. Włosy miała dłuższe, ciemniejsze i tawrdsze.Miałą pekne kasztanowe włosy, mieniące sie na rudo. Była taka słodka, mała i chuda. Uwielbiałą ubiera sie w sewterki, oczywiście zapinane na guziki.Zawsze kolorowe.
To takie przeciwieństwo mnie. Uśmiecham sie czsto i jestem zazwyczaj nastawiona pozywywnie, taka osóbka w sam raz do pocieszenia, miła, radosna, wesoła, zabawna pomysłowa. Niektórzy mówili że to miód na rane, ale czy to prawda.Takim miodem była Sophie, nie ja.Sophie była tą ukochana najlepszą siostra świata.
Ja mogłam pocieszac by pomocna, silna i optymistyczna, ale byłam raczej tą dobrą po złej stronie. Lubiła czarny, nie dla popisu, czarne, długie włosy, jasna skóra, długie rzesy i prawie że granatowe oczy. Cienie pod oczami nieustannie towarzyszyły mi każdego dnia. Chuda, chociaż dobrze zubudowana. Dużo trenowałam z tatą lub sama, miałąm wicej siły niż połowa "normalnych" chłopców z mojego roku, albo i wicej. Byłam stanowcza w dążeniu do celu, uparta i przdewszystkim sobą. Jeśli byłam w czymś dobra, to musiałam by najlepsza, najsilniejsza, najbardzie wytrwała. Trenowałam sporty. Ćwiczyłam, zawsze za dużo i za mocno jak na swój wiek. Opłaciło sie. Byłam słodka, chyba z uśmiechu na twarzy. Duszyczka. Nie byłam straszne, nie robie wszystkiego eby sie mnie bano, robie todla siebie, gdzy w młodoci nie miałam znajomych a lekarze nie widzieli ratunku, pozostawała tylko wytrwałośc, i chec udowodnienie że nawet z zaawansowaną chorobą miałam te odwage.
Ludzie czsto pytali mnie czy lubie różowy. Zawsze odpowiadałam że lubie wszystkie, ale najbardziej ciemne i głbokie. Ale uszy przecitnych ludzi słyszą tylko to co chcą. Zapytani dlaczego sądzą że lubie różowy, odpowiadają: No bo ty zawsze masz na sobie coś różowego.
Błąd! Co z tego że czasmi nosze kolory, kiedy dusze mam szarą. Mama mówi że mam za dużo czarnego, wiec kupuje mi dużo kolorowych ubrań. Tak naprawde nie mam aż tyle czerni. To sama moja osobą jest czernią. JA JESTEM CIEMNOŚCIĄ.
Sophie sie zmienie, a ja nie moge zosta w miejscu nie zamkną mnie w fotelu. Nie dam sie.
Ale zmiany to nie nowośc dla moich kumpli. Kate Adler, Tina Lucero. One też sie zmieniły.
Tina nie była nadal ta słodką dziweczyną o która ubiegali sie chłopcy. Teraz była bardziej Tiną, wiedzącą co zrobi eby było dobrze, majacą dobry pomysł na wszystko, przyszłościową. Była taka z charakteru a teraz i z wyglądu. Brązowe ciemne włosy, lekko opalona, brzoskwiniowe usta, śmiałe rubinowe oczy, w lekkich odcieniech na pograniczy niebieskiego i zielonego.
Tina stała sie przyszłościowa, a Kate bardziej czerwona niż zwykle.
Oczy troche wicej niż brązowe, włosy mieniące sie na rudo, bardziej puszyste i suche. Skóra brzoskwiniowa. Usta jeszcze bardziej różowe niż zwykle.
Czy już wtedy wiedziałam? Nie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz