Dracolie
Rozdział 54 "Długa podróż"
Skóra Vaniteass'a zrobiła się szaro-niebieska i bardziej przezroczysta niż była.Pięć, żółtych kosmyków poszarzało na jego głowie. Pazury mu pociemniały.
Leżał bez ruchu, oddychał powoli.
-Co mu zrobiłaś?-po chwili milczenia odezwał się Matt.
-Nie mam pojęcia. Pomyślałam że tak trzeba.
Siedliśmy na początku przedziału z dala od miejsca w którym leżał potwor. Vaniteass strasznie mnie przygnębiał.Zack była bardzo ciekawy jakiego zaklęcia użyłam.
-Po raz setny powtarzam ci że nie wiem jak to zrobiłam. Ale to nie było żadne zaklęcie.
-Ona ma racje. To był przejaw żywiołu.-powiedział Matt.
-Żywiołu?!Nie no bez przesady.
-Nie ma w tym grama przesady.Jesteś tym żywiołem! Mówiłem ci już.
-Jesteś chyba jedyną osobą która uważa mnie za żywioł.Poza tym gdyby to była prawda moc już dawno by się ujawniła. Za kilka miesięcy moja szesnastka.Gdyby mieszkał we mnie jakiś nieznośny żywiołek wiedziałabym o tym.
-Nie koniecznie. Opowiadałem ci już o tym...
-Ekhhh, skończmy temat.-przerwałam mu. Nie chciałam by Żywiołem.
Jestem dziwną mieszanką herosa.Miałam sporo problemów zanim się dowiedziałam o hojnym darze od Nike i Posejdona.W szkole nie byłam najbardziej lubiana, ale nie byłam też obiektem drwin, no przynajmniej nie zawsze. Nie było dobrze by tą pośrodku. To było chyba najgorsze. Nigdy nie wiesz co się może stać. Ale nie pozwalałam sobie w kij dmuchać. Umiałam się postawić. Miałam kilku zaufanych kumpli i to ich się trzymałam.Kiedyś byłam dość wstydliwa, tylko wśród obcych. Jako dziecko miałam przejawy ADHD, byłam wstydliwa, dziwne nie. Ale wyrosłam i te dwie rzeczy całkowicie mnie opuściły albo przynajmniej ukryły się gdzieś głęboko.Przestałam się bać ludzi, zaczęłam się im stawiać i walczy o swoje.Nie dawałam sobą pomiatać. Każdy kto raz ze mną zadarł, drugi raz nie popełnił tego błędu. Potem pojawiły się kolejne problemy. Dysleksja.To było bardzo trudne, długo nie umiałam czytać, miałam problemy ze skupieniem uwagi, czasami problemy z pamięcią. Wszystko co głupie i śmieszne wpadało mi w pamięć i nie dawało się zapomnieć. Ale rzeczy związane ze szkołą i nauką szły mi bardzo opornie. Moja ciocia poradziła nam testy na dysleksje i panią która miała mi pomóc. I oczywiście pomogła, przez 2 lata pokazywała mi różne ćwiczenia, aż w końcu nie odstawałam od innych. Ale największymi problemami nie były dysleksja i wrogo nastawieni rówieśnicy. Najgorsza była choroba. Do dziś kiedy ręce mi sinieją, zaczynam panikować.Nie no to było straszne...Komora hiperbaryczna... duszność...ból głowy...zawroty głowy...ciemność, lekarze mówiący rodzicom o śmierci. To było straszne. Rodzice mówili że uratowało mnie przetoczenie krwi. Tamtego dnia w ekspresie Hogwart-Londyn zrozumiałam jak krew ocaliła mi życie.
-Nicki, wróć do nas!Twój potworek się obudził.-Zack machał mi ręękami przed nosem.-Kochana, jak się będziesz tak zawieszać, to tej misji nie przeżyjesz.
-Fajnie że sie o mnie martwisz.
-Ooo właśnie!Ciesz się że cie taki celebryta zna.-Powiedział i odstawił pozę niczym modelka.
-Ejj ty pięknisiu, wyczaruj mi jakąś smycz!-Krzyknął Matt.
-Nie mów do mnie pięknisiu!- Odpowiedział mu stanowczo Zack.
Czarodziej machnął różdżką.Uśmiechnął się w dość podejrzany sposób. Zerknęłam w stronę Vaniteass'a.
Matt siłował się z potworkiem. Turlał się po podłodze, obijał o ściany i okręca we wszystkie strony. Próbując utrzymać go chwile w spokoju.Odpychali się rękami i nogami od siebie.
-Eee, Waa ee niiięę, niiię weee!!-Krzyczał wyrywający się potworek. ę niiięę
Na szyi Vaniteass'jego pojawiła się cieniutka złota linka. Wyglądała jak siec pajęcza ze złota.
Zawiązała się w okół szyi i potem pobiegła delikatnie do dłoni Matt'iego. Potworek nagle się uspokoił i przejawiał wielkie zainteresowanie swoją złotą smyczą. Wyglądał nawet słodko jak na niebiesko szare coś z wielkimi pazurami i zgniło żółtymi włosami.
Zack nadal się uśmiechał.
-Oo chodź do mnie kochany. No kto jest brzydki, no kto. Chodź do mnie Vaniteasiu.-powiedział rozczulająco, słodko, miło jak do zwierzaka domowego.
Potwór, wstawił język, który dziwnym trafem sięgał mu aż do pasa, obrócił głową. Vaniteass pociągnął za sobą Matt'a, ucieszona jak nigdy w życiu zjawa rzuciła się na Zack'a, który odepchnął go od siebie.
-Dzięki wielkie.
-Ach Lucero nie ma za co.
-Ej chłopaki, co teraz?-zapytałam. Zaraz wysiadamy. A tak w ogóle to gdzie chcemy dotrzeć?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz