Rozdział 50
Dracolie
Rozdział 50 " Bum, WK'owcy ?! Bum! "
Matt siedział na wzgórku i przyglądał się gwiazdą. Był bardzo spokojny i w ogóle do siebie nie podobny. Nie uśmiechał się, kierował wzrok dokładnie w niebo, nie jakby chciał objąć spojrzeniem cały świat.
Był ubrany w długie spodnie moro, na tors miał założoną uniwersalną, nowoczesną zbroje. Wyglądała jak "zbroje" ochronna dla kaskaderów. Taki sprzęt do zadań specjalnych, maksymalna ochrona. Zestaw ochraniaczy naszytych na bluzę z mocnej siatki. Była szara z plastikowymi elementami, rozbudowana ale nie krepowała mu ruchów. Spod zbroi wystawał kawałek ciemno zielonej koszulki. Na lewym kolanie miał założony ochraniacz.Czarny z zielonymi wykończeniami. Na plecach kołczan pełen strzał, obok niego na ziemi leżał łuk. Przy pasie przypięty sztylet.

I to jest wyposażenie na misje.
Nie to co ja.
-No to co? Ruszamy?-Zapytał Matt.-Plany same się nie ukradną.
Zdążyliśmy przejść kilka kroków. Usłyszeliśmy szelest na pobliskim drzewie, nic tam nie było. Ale kiedy podeszłam z drzewa zeskoczyła Shena.
-Wiec gdzie idziemy, co?
Zack wytłumaczył Shenie, a przy okazji i mi, o co chodzi.
Idziemy do twierdzy WK, by wykrśc informacje a przy okazji chcą żebym zobaczyła jak to jest kiedy twojemu życiu co zagraża. Nie mamy dużo czasu, rano wszelkie ślady mojego istnienia muszą zostać zatuszowane. Musze wróci do Obozu.Na ten dzień zniknę z pamięci. Bo dziś rano, odbędzie się inspekcja. Przedstawiciele WK przybędą, sprawdzą czy w murach Hogwartu nie ukrywa się przypadkiem siła żywiołu.Ja.Wszyscy starają się mnie ukryć i utrzyma przy życiu jak najdłużej. No co jak co, ale na patelni wrogowi się nie podstawie. Będę walczyć.
Doszyliśmy na miejsce.Z ukrycia przyglądaliśmy się twierdzy, opracowując plan, szukając słabych punktów, planując ucieczkę, co kto lubi.
Siedziba WK była raczej starym kościołem, kościołem z mojego snu. To by znaczyło że tych, dziwnych trzech mogło być władcami.Ale trzech władców na raz?!
Matt'e powiedział że WK ma dwóch rządców: Firnego i Zelena.
Ci którzy znali ich imiona już dawno nie żyją, dlatego zaczęto mówi do nich takimi przezwiskami.
Oboje są wcieleniami mocy żywiołów. Firny obsługuje wiatr, ale tylko i wyłącznie wiatr. Nie powietrze, jest powiewem wiatru. Zelen jest uosobieniem Natury Naturalnej.Wszystko co sztuczne go osłabia, a Ziemia staje sie coraz bardziej zanieczyszczona.Natura Naturalna to tylko ta dzika.
Dużo słabych punktów, łatwi do pokonania.Ale mają dość liczne zastępy i ciągle zgłębiają wiedze o mocy. Ja jestem nowy żywiołem, a do tego Moc nie do końca się ujawniła. Powinna się pokazać do 16 roku życia. Mówiła że mam 16 lat, no nie do końca mam 15. Urodziłam się 18 listopada. To za kilka miesięcy.
Odpaliłyśmy skrzydła, razem z Sheną patrolowałyśmy teren. Spostrzegłam z pięćdziesiąt strażników, ubranych jak Matt. W stroje WK.Matt jest przepustką do środka, tylko jak to zrobić.
Chłopcy przemieszczali się powoli w stronę wejścia.
Nagle mnie oświeciło. Miałam plan !
Powiedziałam Shenie żeby od 04:57 zrobiła dokładnie 73 kółka w okół twierdzy a potem wylądowała w samym środku siedziby.
-Spoko, nie spóźnijcie sie, bo ominie was niezła bitwa, i serio aż 73 kółka, ,więcej się nie dało?
-Dało, tylko musiała byś lecieć o 80 km/h wolniej.
-Dobra przekonałaś mnie.
Wróciłam do chłopców.
Wyjaśniłam im plan. I minute później Matt wmaszerował do środka, głośno trzaskając drzwiami.
Chwyciłam Zacka za ręce, i uniosłam w górę.
-Chamskie wtargniecie,podjudzanie napicia, wielu poległych, straty w cywilach, fokstrota ze śmiercią.-Wymieniał Zack, podejrzewam że w wakacje naoglądał się za dużo filmów o powstaniach narodowych i programów rozrywkowych o tańcu.Taniec z gwiazdami. Żal, no przynajmniej osobiście, nie lubuje sie w takich rzeczach: Tango zatańczy para numer 6...-Nicki wiesz co to jest fokstrot?
-Nie mam pojęcia.
-To dobrze, chodźmy coś rozwalić.
I polecieliśmy w prawo, w zasuszony ciernisty las.
Postawiłam tam Zack'a. Wyciągnęłam miecz, chłopak wyjął różdżkę, podszedł pod samą ścianę.Skinął głową.Był gotowy. Przeleciałam niezauważenie na drugą stronę kościółka.
Trzy...dwa...jeden. Rozpędzona, przebiłam się przez ścianę, pomyślałam że nie zdarzę się zatrzyma i rozpłaszczę się na przeciwne ścianie. Na szczęście wyhamowałam w połowie sali.
Wyprostowałam się.Strażnicy patrzyli na mnie kompletnie ogłupiali.Cofnęłam się.Nie zauważyłam że bandaż został gdzieś w pozostałościach po dawnej ścianie. BUM! Shena wylądowała na posadzce. BUM! Zack wypalił wielką dziurę w ścianie i z szalonym tryumfem w oczach powoli wchodził do sali.
-Bua ha ha ha ha! Koniec z wami, ludziska!-Zawołał i zaczął miotać zaklęciami na lewo i prawo. Shena wyciągnęła miecze i rozpoławiała krążące tu i ówdzie zmutowane potwory.
Teraz moja kolej, cięłam mieczem i walczyłam z każdym stającym mi na drodze. Musiałam znaleśc komnatę główną, miejsce w którym przesiadują te nadęte żywioły.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz