Rozdział 46
Dracolie
Rozdział 46 " Miecz"
Przez kolejny tydzień nic ciekawego nic się nie zdarzyło. Codziennie chodziłam na wszystkie zajęcia:
Transmutacja, Obrona przed czarną magią, Zaklęcia, Opieka nad magicznymi stworzeniami, Zielarstwo i moje ulubione zajęcia z Sheną. Sposób w jaki Shena uczyła, przetrwania by po prostu zadziwiający. Podczas lekcji zdarzyło mi się już: pojedynek z nauczycielką, walce z wieloma potworami na raz-nie wiem jak, ale udało jej się wyczarować trawę 5 razy większą ode mnie, kazała mi z nią walczyć, ironia losu, odrastała w 2 sekundy. Ćwiczyłam to z godzinę, choć trawa zajmowała tylko 2 na 2 metry. Myślcie sobie e to proste ale wcale nie jest.Po jakichś 50 minutach wkurzyłam się, wyskoczyłam poza obręby trawy i tylko raz zamachnęłam się mieczem po czym ległam na ziemi i turlałam się po zaczynającej odrasta trawie. Wtedy Shena uznała że starczy mi już ćwiczeń z trawą.- Miałam też tor przeszkód- na szczęście lub nie miałam tylko jedną przeszkode Shene, uciekałam przed nią po całych błoniach Hogwartu.-Trenowała mnie te w strzelaniu z łuku i walce wręcz.
Niestety McGonnagal jakimś cudem dowiedziała się że mam miecz. Nie nosiłam do przy sobie, był szczelnie ukryty pod moim łóżkiem. Używałam go tylko z Sheną, tylko ona i Matt wiedzieli o Memorie.
-Nicola, dowiedziałam się że ukrywasz miecz w naszej szkole- McGonnagal powiedziała to takim tonem jakby to było coś złego. Gdybym nie miała miecza pod ręką, byłabym zbyt łatwym celem.
-Ale nie użyłam go na nikim- lecz w głowie domyślnie powiedziałam "jeszcze " .
-To bez znaczenia. Miecze są niebezpieczne.
-Co ? Niby kto tak powiedział!
-Nie ważne, muszę zarekwirować twój miecz.
-Nie zgadzam się. Nie oddam.
-Nicola- McGonnagal prawie krzyczała.-Myśl rozsądnie!
-Po co?
Od tej rozmowy minął tydzień. Bardzo niespokojny tydzień. Byłam bardzo czujna. Zaczęłam nosić Memorie ze sobą wszędzie. W nocy budził mnie każdy odgłos.
Aż w końcu stało się. Mój Memorie został ukradziony. Nie miałam pojęcia przez kogo. Była wciekła.Nie mają prawa. Memorie był jak moje dziecko nie zamierzałam dać go skrzywdzić.
Wbiegłam z lochów. Biegłam do gabinetu McGonnagal.
-Gdzie on jest?!-łupnęłam drzwiami. W środku zastałam Griffiths'a i profesorkę.
-Co, gdzie jest?-zapytał Griffiths.
-Mój miecz-wysyczałam przez zęby.
Dyrektor zrobił zakłopotaną minę.
-Wiesz... twój miecz mówisz? Zabawne bo ja....ja nie widziałem twojego miecza-powiedział piskliwym głosem.
-Przestań kłamać.-powiedziałam już opanowanym głosem.-Przecież wiem. Ktoś zwędził, mi miecz z pod łóżka i na pewno przyniósł do was.
W tym momencie Griffiths strasznie się wkurzył.
-Młoda panno, przechowywanie broni na terenie szkoły jest nielegalne. Łamiesz przepisy. Jesteś niebezpieczna dla uczniów. Obliviate!- wykrzyknął dyrektor.
Zaklęcie zapomnienia. Usłyszałam: Nie! wykrzyczane przez profesorkę, a potem trochę mnie przemiło. Widziałam białe oślepiające światło.
A potem obudziłam się, nogami na biurko a głową na podłodze. Ciekawe zjawisko. Najprawdopodobniej zaklęcie podbiło i zakręciło mną w powietrzu. Nie wiem dokładnie.
Wstałam. Coś pyknęło mi w kręgosłupie.
-Co ja miałam powiedzieć- zapytałam kompletnie ogłupiałą. Nie wiedziałam o czym rozmawiałam z nimi wcześniej.
-O nic, kochana. Proszę to twoje. Weź i idź do dormitorium.Acha, zapomniałabym. Jutro Pan Lucero, zabiera cie do Obozu. Przyśle ci list, w którym omówię parę spraw.Idź już.-McGonnal podała mi pochwę z mieczem w środku.
Za drzwiami, zatrzymałam się na chwile.
-Jak mogłeś. To jeszcze dziecko, uczennica tej szkoły.W dodatku nic złego ci nie zrobiła.-krzyczała profesor.
-Za dużo chciała.
-Chciała tylko odzyska ten swój miecz.
-Aaa właśnie, miecz. Po co ty jej go oddałaś.
-To jej miecz, ma prawo.Potrzebuje go!
-Nie długo sama go nam odda. A wtedy będzie, potrzebowała nie tylko broni.-wysyczał dyrektor.
-Co...co ty...coś ty zrobił!
Usłyszałam kroki. Czym prędzej pobiegłam w stronę lochów Slytherinu.
Siadłam na łóżku. Dziewczyn nie było, i dobrze, musiałam sobie to wszystko spokojnie poukładać.Griffiths chciał żebym o czymś zapomniała. Ale o czym?
Wyciągnęłam miecz. McGonnagal powiedziała że jest mój. Ale jakoś gonie kojarzyłam.
Był idealnie wyważony.Jakby był robiony na zamówienie.Promieniował jasnością i mocą.Był superowy.Zerknęłam na klingę.Były na niej jakieś litery.Układały się w słowa, których mimo starań nie zrozumiałam.
~ hor-net ~ eredicco ~
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz