poniedziałek, 13 lipca 2015

Rozdział 82

 

 

 Dracolie

Rozdział 82 " To co cieszy Shene "

Różne rzeczy. Czy zdarza sie wam że czasami za jednym okrzykiem rzucacie wszytko by biec, pomóc, coś rozbić.Kiedyś miałam tak gdy wracałam latem ze sklepu.

-Sophie przyniosłam lody!

Tym jednym okrzykiem umiałam sprawić że dziewczynka, rzucała wszystko co miała w rekach. Czy to była nowa lalka, rower, kredki...wszystko. Biegła wtedy uśmiechnięta od ucha do ucha, i ucieszona jak bym dawała jej cud.

Tak, żeby to był taki okrzyk jak "lody".

Drżący, ponaglający, przerażony okrzyk o treści "Ratuj go!". Shena wiedziała już wszystko. Koniec. 

Hybryda miała dość nietypowe zamiłowania. Zasadzała sie na tą operacje od początku.


Nagle drzwi do domku, a raczej małego obozowego szpitala, otworzyły sie z cichym hukiem.

-Przygotujcie sprzęt-powiedziała uśmiechnięta dziewczyna w niezwykle jasnych błąd włosach. Jej złote oczy błyszczały. -Powiadomcie Chejrona, wyjdźcie, dajcie specjaliście pracować.

Ale nikt nie zwrócił większej uwagi na Shene, dzieci Apollina były za bardzo zajęte podtrzymywaniem życia chłopca. 

Z Mattem było naprawdę źle. Tyle razy Nicola zastanawiałam sie jak mogłam do tego dopuścić.

Jak mogła dopuścic o cierpienia innych, z jej powodu. To był taki typowy dramat ludzi "Wybranych "na potrzeby świata.

 Chłopak był w krytycznym stanie. 

Gdy dziewczyna w końcu zwróciła na siebie uwagę dzieciaków, zaczęła sie przygotowywać.

Większość opuściła już salkę.Zostali tylko ci którzy pomagali przygotować ostatnie opatrunki, lekarstwa zioła. Ci którzy pomagali przygotować sprzęt, który udało sie wykonać przez te kilka dni.Niektórzy rozmawiali sie z hybrydą.Mówili jej co mu podawali oraz jak zachowywały sie rany. Jedna z córek Apolla pobiegła powiadomić Tinę, która codziennie odwiedzała młodszego brata, pomagała. Lecz gdy tylko sie dało odciągano ją od chłopca jak tylko sie dało. Bo kto by nie wypłakiwał oczy i martwił sie ciągle widząc brata w takim stanie.

Wciąż trenowała z Rachel, wychodziła z Kate po zioła, kręciła sie po obozie. Była stałym goście w domku Aresa. Te dzieciaki bardzo ją polubiły, była sprawiedliwym sędzią w ich rozgrywkach.


No i oczywiście w salce została jeszcze Shadow. Shadow Diaz, córeczka Apollina, miała zamiłowanie do sztuki, oraz do złota. Shadow myślała, chociaż nie to od razu na wstępie można nazwać myleniem sie. Tak wiec, Shadow myliła sie że jeśli sie jest spokrewnionym z Apollinem, bogiem poezji, sztuki, słońca, medycyny itp.,to trzeba tak wyglądać. Trzeba błyszczeć. Nosiła wszystko co błyszczy.Brokat, cekiny, sztuczną pozłacaną biżuterie, kilka złotych i srebrnych, wszystko.

No i oczywiście,kiedy tylko zobaczyła że Matt jest chłopakiem, który od niej nie ucieknie, bo jak? Nie powie jej żeby spadała, bo był bardzo słaby. Dlatego ubzdurała sobie że musi sie nim zajmować. A wcale nie musiała. 

W końcu Shena wywaliła ją z salki.Matt odetchnął cicho. Lecz zaraz potem nabrał powietrza w płuca.

-Co zrobisz ?-zapytał, cicho, i ledwo.

-To co muszę, musisz być twardy. 

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Przypominam że można do mnie pisać, na maila, czy w komentarzach.To naprawdę jest miłe. 

Dzięki  za przeczytanie.  

3 komentarze:

  1. Rozdział na 6+. :) Pozdro ze słonecznej plaży. ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Dlaczego ten rozdział jest tak opisany, jakby to główna bohaterka opowiadała co się dzieje, skoro jej tam nawet nie było? Tak mi się wydaje. Wszystko inne jest spoko.

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział został już poprawiony. Pomyślałam że inni mogą uważać podobnie wiec go poprawiłam. Dzięki za rade (?). :D

    OdpowiedzUsuń