Rozdział 80
Dracolie
Rozdział 80 "Na końcu trasy lekko rzucało "
Nico dał mi kilka wskazówek i mapę. Uścisnął i życzył szczęścia.Miał skontaktować sie z ojcem, dowiedzieć sie czegoś o Thory.
Ale dalej musiałam iść sama. Z Zackie i Jackiem miałam spotkać sie dopiero przy jeziorku. Na początku szło mi całkiem nieźle. Biegłam, sprawnie omijałam każde drzewo, stąpałam miedzy korzeniami ani razu sie nie potknęłam, przeskakiwałam każdy krzak.
Z uśmiechem i pełna energii biegłam przez ten las.Nawet zwierzęta, potwory i nimfy, towarzyszył mi w podróży i może nawet pomagały. Słońce przebijało sie lekko przez konary drzew, wystarczająco bym widziała to co przede mną.Żaden potwór nie wszedł mi w drogę, ptaki śpiewały i śledziły moje kroki.
Po jakiejś chwili zobaczyłam przed sobą kryształowo-srebrną tafle jeziorka.Nie widziałam chłopców, postanowiłam na nich zaczekać.
Po chwili poczułam sie dziwnie, zastygłam w miejscu.Urok a może zatrzymał sie czas? Nie mogłam sie poruszyć, ale trwało to za ledwie sekundę.Rozejralzałam sie zdziwiona. Wszystko w okół mnie zaczęło więdnąc i sie kruszyć.
Spojrzałam na swoje ręce, były jak w lodowych rękawiczkach.Lód był cienki, twardy lecz mogłam swobodnie poruszać dłońmi. miałam głupie ostro zakończone paznokcie, skóra była bladsza.
Poczułam w piersi zimny twardy ból.Jakby coś raniło mi serce od środka.
Złapałam sie za miejsce na klatce piersiowej w którym odczuwałam największy ból.Wbiłam paznokcie w skórę. Nie poczułam tego ale zobaczyłam małe kropelki krwi na koszulce. Świat kołował. I Wszystko razem z nim. Upadałam, miotałam sie od drzewa do drzew.Coś rzucało mną o drzewa i upuszczało na ziemie, wciąż bawiąc sie od nowa. Wczepiłam,kurczowo paznokcie w ziemie, co kawałek wciągając rękę by przeciągnąć sie dalej.
Usłyszałam jakiś szmer. Zack nachylił sie nad taflą jeziorka. O mało co nie wpadł do wody, wciąż i wciąż oplatały do coraz to nowe peta , roślin. Wstał, zrywając z siebie niechciane roślinki, które oplatały go na nowo.
-Nicki, co ty robisz? -Zack, patrzył na mnie zdziwiony.Zrywając różowy polny kwiat, którego łodyżka wiła mu sie po ramieniu. A płatki kwiatu głaskały do po policzku.-Idziesz ?-zapytał z niepewnością w głosie.
-Czołgam sie!
-Aha, a może ci pomóc ?-Zaśmiał sie Zack.
Nie czuł tego co jak. Ciągle miotało mną na wszystkie strony.
-Jack, masz przstac. To przestało być śmieszne pół godziny temu.-chłopak zerwał kolejny różowy kwiat.
Zza krzaków, obok wyszedł Jack, śmiejąc sie do rozpuku.
Potem Zack machnął kilka razy różdżką, uniosłam sie w powietrze. To był pierwszy raz kiedy ktoś mnie czarował. Ta sama magiczna siła zepchnęła mnie brutalnie, na chłopców.
Całą trójką upadliśmy na ziemie.
Wpadło mi coś do głowy. Pomysł bym naprawdę super. Ale najpierw...
Wstaliśmy jak normalni ludzie. Nie !
Zack leżał bokiem wsparty na ramieniu, Jack na plecach z rekami założonymi pod głową, a ja usiadłam po turecku, pośrodku.
-Ktoś wie co mamy zrobić, przy tym jeziorku?-Zapytałam, naiwnie.
-Nie myśl że będziesz miała tak łatwo.Skoro przewodzisz to ty musisz wiedzieć.-powiedział Jack teatralnym tonem.
Wiem, skąd pomysł. "Czołgam się" ;D Rozdział super.
OdpowiedzUsuńDa da da ...
OdpowiedzUsuńfajny rozdział jak zwykle