Rozdział 72
Dracolie
Rozdział 72 "Coś w oddali"
Nadal sie zastanawiałam dlaczego Ambrozja tak silnie na mnie podziałała.Ktoś złośliwy powiedział by że mam zbyt prymitywny mózg śmiertelnika żeby to zrozumieć i ambrozja powinna mnie spali na popiół.Odpowiedziała bym mu wtedy: Na popiół powiadasz a na co innego można sie jeszcze spalić według ciebie, i to tu ma prymitywny mózg.
Jestem Herosem. A wiec w półbogiem to znaczy w połowie bogiem a w połowie śmiertelnikiem, mugolem.Jestem też półkrwi. W Hogwarcie profesor McGonagall podejrzewała że moja magiczna moc bierze sie z żywiołu.
Żywioł wszystko ten żywioł.Gdy by nie on miała bym normalne życie, nie była bym czarownicą ani herosem. Nie zachorowałabym i nie miał problemów w stylu musisz zrobić to i to bo zginiesz, musisz ocalić świat czy spoczywa na tobie wielka odpowiedzialność.
Nie jestem bogiem.
I dobrze, bo siedziałbym teraz w jedwabiu narzekała że jest za twardo, potem dowidziałabym sie że świat jesz w niebezpieczeństwie i wysłałabym swoje dziecię na samobójczą misje z fałszywym uśmiechem na ustach udając że kocham te malutkie dzieciaczki.
Tyle Herosów zginęło bo jego boskie rodzic obmyślił psychopatyczny plan, którego przecież sam nie może wykonać bo jest na to zbyt dumny.
Wyobraziłam sobie bogów na Olimpie pławiących sie w luksusach, siedzących na swoich tronach. Udających wspaniałych, a za naszymi plecami knujących niecne plany. Zeusa wstającego, unoszącego teatralnie ręce.
-My bogowie jesteśmy tak potężni, że żeby uratować swoje leniwe tyłki wysyłamy na samobójcze misje nasze mało kochane dzieci.
A w tle słychać złowieszczy rechot szaleńców, pozostałych bogów.
Nigdy tego nie zrozumiem.Zaczynam rozumieć dlaczego kilka lat temu półbogowie chcieli obalić swoich rodziców.
Nagle i niespodziewanie wpadłam na świetny pomysł.
Będę ćwiczyć do upadłego, będę najlepsza, stanę sie maszyną, żywą zagładą istną wojną.
Tak mam kolejny i to ważny cel w życiu.
Ruszyliśmy dalej teraz we trojkę.Zanim sie obejrzałam doszliśmy do jaskini Rachel. Nawet nie zapamiętałam drogi tak byłam zajęta rozmyślaniem.
Nie zdążam sie rozejrzeć.
-Nie ma jej tu. -Powiedział Percy wychodzą z jaskini.
-Ale ona może być wszędzie.
Wracaliśmy. Nie chcieliśmy sie jednak rozdzielać, ponieważ potem trzeba było by sie znowu odszukać.Lepiej już chodzić grupą.
Przeszukaliśmy już większą cześć Obozu.Został Wielki Dom i domki. Postanowiliśmy najpierw sprawdzić przy domach nie wiem dlaczego. To był pomysł Piper, która całą powrotną drogę wymieniała spojrzenie z Percy'm. Poczułam sie dziwnie.
Piper dostrzegła coś w oddali.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz