piątek, 22 maja 2015
piątek, 8 maja 2015
Uwaga !
Uwaga !
Pisze już spory kawałek czasu. I znalazło sie paru amatorów Opowiadań.Jakiś czas temu wstawiałam post z linkiem do bloga mojej przyjaciółki, Sheny, w którym opisuje swoją historie.
PS.: Shena znowu zaczęła pisać.
Niedawno moja druga przyjaciółka Cora,również zaczęła pisać.
A jeśli są wśród nas amatorzy Yorków, kolejna z moich przyjaciółek, pisze o swoich pieskach.
Jeśli ktoś jest zainteresowany opowieściami zapraszam na ich blogi :
-Niezależne kim jesteś ważne kim możesz być
-O moim dziwnym świecie
-York przyjacielem chce być
PS.:Tak wiem sporo przyjaciół.Ale co moje to moje. :)
czwartek, 7 maja 2015
Rozdział 77
Dracolie
Rozdział 77 "Thory przynosi nowinę"
Nie wiedziałam czego oczekiwałam. Może chciałam a może nie. Czy to było konieczne? Z pewnością mogło być inaczej. Nikt mi nie kazał, ani też nie prosił czy namawiał. Mogłam uciec. Ale ja spośród wielu zasad które słyszałam, w swym życiu stosuje kilka, jedną z nich jest ta że ucieczka to najprymitywniejsza forma obrony .
Wróćmy jeszcze do momentu w którym Leo ponownie nazwał mnie "różową".
-Percy czy Różowa, na pewno jest twoją siostrą?
Różowa na prawdę?!
-Co tam znalazłeś? -Percy podbiegł do monitora.
-Nic zupełnie nic. -Krzyknął Leo zakrywając monitor, wcześniej wciskając przycisk drukowania.-O Jason, patrzcie.
Wrota do Bunkra otworzyły sie. Wbiegła Piper i jakiś chłopak, zaraz za nią wleciał Jason.
Leo szybko wcisnął wydrukowany skrawek papieru, w ostatniej chwili wyszarpnięty z drukarki, do szuflady.
-Osoba po twojej lewej oblała cie sokiem.-krzyknęła Piper, zanim zamknęły sie drzwi, usłyszałam przepychanki i gorączkowe krzyki: Wypierzesz mi koszulkę, i to zaraz.
-Mam nadziej że masz tu tylne wyjście?-zapytał Jason.
Ale Leo go nie słuchał, kierował sie w moją stronę.
-Annabeth, wiesz co robić?Nico choć ze mną.
-Percy, Jason wyjaśnijcie im plan. -machnęła ręką w stronę Sheny i tego chłopca.
Był wysoki, nosił krótkie, lekko kręcone włosy do połowy szyi. Miał średniej wielkości zielone oczy, na plecach miał zarzucony łuk i kołczan pełen strzał. Miał wysokie ciemno zielone buty, nie z tej epoki, spodnie czarne, na szarą koszulkę narzuconą miał czarną bluzę.
-Rachel, sprawdź czy wszystko spakowali. A ja wytyczę im trasę.
Weszliśmy w jakiś ciemny korytarz.
-Przepraszam, ale wczoraj przepaliła sie żarówka i jeszcze nie zdążyłem wymienić.-mówił Leo, a jego ręką zapłonął ogniem, oświetlając ciasny korytarz.-Dam ci kilka gadżetów. Nico mam nadzieje że twoja teoria sie sprawdzi?
-Tak. Innego wyjścia nie ma. Cicho...ktoś tu jest. -powiedział Nico rozglądają sie. -Pokaż sie!
Wtedy zobaczyłam Thory. Klęczała, była wyraźniejsza niż ostatnio, ale jej twarz była zmęczona i malował sie na niej ból.
-Kim jesteś !?-Zapytał Nico rozkazującym tonem.
-Nicola, pomóż.-ledwo mówiła, a jej głos rozpływał sie w powietrzu.
-To Thory.Co sie stało?
-Musisz przyjść na Swoje miejsce , i podążyć za Złotym tropem. Tam znajdziesz mnie.Znajdź dusze, i zabierz mnie stąd. Bądź PIERWSZA.
Po czym znikła. Pokrótce wyjaśniłam chłopcom kim jest.
-Nie wiem co zrobić, nic podobnego nigdy wcześniej sie nie zdarzyło. -powiedział Nico.
-Musimy trzymać sie planu.Shena i Less już na pewno wyruszyli.
I właśnie tak wyglądało moje pierwsze spotkanie z Lessem.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Dla wiernych fanów, którzy wytrzymują z tak niekompetentną autorką jak ja. Oraz wszystkich wielbicieli Avengers, Marvel i Fantastów.
Uwaga!
Uwaga !
Dziś premiera Avengers: Czas Ultrona. Nie wiem czy wy również cieszycie sie tak jak ja. Ale mam nadzieje że tak, za tydzień jadę do kina. Nie mogę sie doczekać. Ktoś ju był i widział? Niech sie pochwali, ale bez spojlerów proszę.
Dziś wyjątkowy dzień wiec napisałam dla was rozdział.
poniedziałek, 4 maja 2015
Rozdział 76
Dracolie
Rozdział 76 " Przy rozdaniu broni"
Fajnie było pobawić sie bronią. Ale szybko wróciłam do stanu: na wpół poważna. Potrzebowaliśmy uzbrojenia ruszaliśmy na smoki. A to nie jest wprawa ani prosta, ani łatwa, ani najmądrzejsza.Wszystko było bardzo szybko wiec odniosłam wrażenie że nie chcą mnie w Obozie. Chcą za wszelką cena żebym znalazła sie poza jego obrębem.
Jack był ubrany w obozową koszulkę, szaro zielone bojówki i zwyczajne czarne trampki.Do tego z domku przyniósł też swoje opaski na łokcie, zwykłe czarne. U boki miał pas z toporem, i sakiewkami na zioła i nasiona. Ta... nasiona i zioła ? No błagam.
Tak, zwadziłam mu kiedyś ten pas i przekonałam sie że te jego zioła i nasiona, to tak naprawdę... zioła i nasiona ?! O nie nie wierzyłam by były zwyczajne. To na pewno były jakieś magiczne rośliny. Jakieś leki, zabójcze mieszanki...coś w tym stylu rozumiecie.Ale było tam co jeszcze były tam 3 fiolki w różnych kolorach jedna byłą różowa, inna żółta a ta trzecia była w nadzwyczajnym kolorze. Nie znałam go. Może uznacie że jestem daltonistka albo czymś takim, ale nie! Taki kolor nie istniał na świecie, nie było go w przyrodzie. A jednak Jack go stworzył. Wtedy odłożyłam szybko jego pas, i nie dotykałam go nigdy więcej.
Jak nie był już chłopcem wesołym, ciepło uśmiechniętym jak płatki kwiatów. Spoważniał, odszedł na bok i kucnął sprawdzając ostrość toporka, czyszcząc go i przeglądając swój pas. Wtedy po raz drugi zobaczyła dziwaczną fiolkę w nieistniejącym kolorze.
Przekręcał nią, obracał na różne strony, a płyn w środku chlupotał i przelewał sie po naczynku.
-Co to jest i jaki to ma kolor ?!-powiedziałam nachylając sie nad nim.
-Nie wiem, pewnego razu przyśnił mi sie przepis na ten wywar. Następnego dnia wstałem, opowiedziałem o tym Chejronowi i wyruszyłem w poszukiwaniu składników.Ten eliksir objawiła mi moja mama. -odpowiedział nadal przyglądając sie trójkątnej fiolce.
-A co on robi? -machnęłam ręka na fiolkę, mówią taki tonem jakbym pytała sie o psa.
-Matka powiedziała tylko, ze niedługo nam sie przyda. -schował buteleczkę.
Wpatrywałam sie w Zacka, dla zmyłki i słuchałam kolejnej kłótni. Tym razem monolog wygłaszała Annabeth, a ja słuchałam. Krzyczała mi do ucha, jakby to była moja wina.
Zmarnowana i znudzona słuchałam tego wywodu, bo co miałam zrobić.
-Nie możemy, to wbrew zasadą! -krzyczała
-Nie ma takiej zasady.
-To nie zmienia faktu że nie możemy.Oni to nie jest nasz, oni on.-wskazała na Zacka.
-Teraz ? Teraz to nie jest ważne.Wybrałam go do zespołu.
-Nie Nicki to nie rozsądne.
-Nikt sie nie zorientuje.Zresztą jestem Ślizgonką.
-Nie jesteś prawdziwą czarownicą, twoja moc pochodzi od żywiołu. Jesteś też herosem córką Posejdona i Nike.
-Nie ! -podniosłam głos. -Nie jestem prawdziwym herosem.-te słowa wypowiedziałam z taką agresją i wściekłością że Annabeth odsunęła sie o krok.Zrobiłam głęboki oddech.- Leo, masz jakieś noże.
Leo zakręcił sie chwile i przybiegł z trzema nożami w reku. Była lekkie, pokryte licznymi dziurami. Całe czarne, ostrze nie było szczególnie oddzielone od uchwytu. Dobrze wyważone i obustronnie ostrzone. Od razu było widać że służą do rzucania. Leo dał jeden Zackowi. Drugi, ku wielkiej uciesze, Shenie.
Ja byłą ostatnia. Weszłam na szary blok. Rozłożyłam ręce i ponownie dałam sie zeskanować Leo.
-Miecz. -powiedział Leo.
Wyjęłam wiec Eredicco. Przyjęłam postawę i pokazałam kilka ruchów.
-I różdżka-mruknął Leo.
Wciągnęłam sie w tą popisową walkę z powietrzem. Zrobiłam coś co wypracowałam podczas treningów z Sheną.
Zamach, obrót na zgiętych kolanach, dosyć niski. Następnie wbiłam pod skosem Eredicco w blok.Podskoczyłam odbiłam sie nogami od Jelca na mieczu i wyskoczyłam w górę. Półobrót w pionie, wyciągając różdżkę z kieszonki. Wylądowałam na ziemi w lekkim rozkroku na zgiętych nogach.
Postawa przy lądowanie była dla mnie typowa.Jedna noga wysunięta do przodu, ręka trzymająca różdżkę na wysokości oczu, przy uchu, druga lekko zgięta wysunięta w przód zaciśnięta w pięść.
Subskrybuj:
Posty (Atom)