sobota, 14 marca 2015

Rozdział 69

 

 

Dracolie

 Rozdział 69 "Chłopak jak z horroru "

Wiał chłodny wiatr, rozwiewał mi włosy. Miałam spore problemy. Nie da sie ukryć nie mam łatwo. Do tych czas moje życie mogło sie wydawać, nudne. Cieszyłam sie kiedy dowiedziałam sie że jestem półbogiem i czarownicą.Nie lubiłam być tą kolejną dziewczyną w tłumie. Aż w końcu los dał mi szanse.Dowiadywałam sie coraz więcej o sobie i chyba w tym tkwił problem. Nie byłam już następną w śród setek.Wysunęłam sie na przód i zostałam narażona na niebezpieczeństwa. To i tak było lepsze niż bycie niewidzialną. Chciałam zostać w obozie trochę dłużej ale dostałam misje, nie wiedziałam jak długo to będzie trwać.Byłam pewna tylko że nie wrócę szybko do Obozu i szkoły. Wrócę do domu, ale czy to dobrze?

-Czemu masz opaskę na oku?-Percy wyrwał mnie z rozmyśleń.

-Tak jakby przypaliłam sobie oko. 

-Jak to? 

-Smok Sheny chciał mnie przyrządzić na ciepło.

Zdjęłam przepaskę. Percy przeglądał sie badawczo czarnemu oku.Nie przestraszyło go mroczne spojrzenie. Nie lubiłam sie chwalić okiem.Ludzi to raczej odstraszało.

-To nie wygląda wcale źle.-Powiedział jakby czytał mi w myślach. 

Prosiłam żeby wieczorem poćwiczył ze mną panowanie nad wodą. Mówił mi też jaka wspaniała jest Annabeth, że na pewno polubię Piper i Rachel. Opowiadał że warto polegać na  radach Jasona, a Leo ma niezłe poczucie humoru. Wspominał o Tysonie, jego młodszym bracie cyklopie. Dowódcy armii cyklopów i wielkim fanie masła orzechowego. Teraz to i moja rodzina. Doszliśmy do szpitala. Weszliśmy do dużego jasnego pokoju.Na środku stało duże łóżko, leżał na nim Matt. Pod ścianami na szafkach leżało dużo różnych sprzętów.Nożyczki, stetoskop, rękawiczki jednorazowe, kilkanaście par chusteczek, bandaże, jakieś maści i pigułki, ciastka z czekoladą... i inne rzeczy których nie potrafiłam nazwać.

Podbiegłam do chłopaka.Miał zamknięte oczy, oddychał z wyraźnym trudem . Cały był siny i przeraźliwie chudy. Minęło kilka dnie a Matt wyglądał jak śmierć, jak człowiek po miesiącu spędzonym w dżungli. Chociaż nie Lucero wyglądał gorzej. Na szyi miał wyrytą pręgę, w okół której skóra była pomarszczona i zaciśnięta.Wyglądał marnie, przerażał mnie bardziej niż wszystko co widziałam. 

-Nie martw sie, usunę z niego to świństwo i chłopak stanie na nogi. -do pokoju weszła Shena w białym fartuchu lekarskim.-Do wiem sie jak mu o wszczepiono.

-Chwila co? To nie przeze mnie?

-Nie, zobacz coś mu sie zaciska wokół szyi-podeszła i wskazała na pręgę.

-Wiec to jest ta Shena. Hybryda o której mówił Chejron. Robiłaś już kiedyś takie operacje?

-Tak, ale wszystkie na trupach, wszystkie by przeżyły gdyby nie były martwe.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz