Rozdział 70
Dracolie
Rozdział 70 "Między hieną a padliną"
Atmosfera była raczej sztywna, biorąc pod uwagę że obok na zimnym lekarskim łóżku leżał Matt.Rozmowa z Sheną nie kleiła sie.Percy starał sie nie patrzeć jej w oczy.Nie zbliżał sie dalej niż na 2 metry.Hybryda za to zarachowywał sie bardzo naturalnie.
-Najchętniej otworzyłabym go teraz.Ale wciąż czekam. Co chwila jakiś dzieciak przynosi mi jakieś książki. Wertuje je odkąd tu jestem i wciąż nie znalazłam nic na temat tego stworka, którego spotkaliście. Zack dokładnie mi go opisał.
-I nic nie znalazłaś w naszych zbiorach? W domku Ateny jest ich aż za dużo.-zauważył Percy.
-Nie, Annabeth przeszukała wszystkie pierwszego dnia.Macie tu kominek ?
-Po co ci kominek, chcesz go upiec na rożnie ?-Percy zrobił wielkie oczy i machnął w stronę nieprzytomnego Matta.
-Nie, nie jem ludzi jeśli ci o to chodziło.-wypowiedział to zdanie dość spokojnie.-Chcę pogadać z Minerwą McGonagall.
Te zabójczo miłą rozmowę przerwał na Malcolm. Chłopak z domku Ateny stanął w progu z sową na ramieniu. Uśmiechał sie i głaskał sowę, ona jednak zdawała sie tego nie zauważać. Nie poruszała sie, wpatrywała sie w puste miejsce głupkowatymi, zółtymi oczami.Jej głowa przypominała mi pień drzewa.Miała brązowe, lekko nastroszone piórka w cętki.Patrząc na nią nie mogła sie nie uśmiechnąć. Nigdy nie widziałam takiej sowy.Zdawała sie być poważna a jednak jej spojrzenie wprawiało ludzi w euforie.
Co jest trochę dziwne bo wydawało mi sie że sowy są mądrymi i dumnymi zwierzętami.
-Tak, prawda że piękna to sowa z gatunku...-Zaczął Malcolm.
-Malcolm do rzeczy. -Przerwał mu Percy.-Skąd masz sowę?
-Przyleciała tu, to chyba znak od mamy.Myślec że chciała nam przekazać wiadomość.
-Tak o treści bądź głuchy jak pień.A ja myślę że to sowa z Hogwartu.-wtrąciłam. -Dziewczyny miały pisać.Pewnie coś sie zdarzyło. Sprawdźmy...- powiedziałam i podeszłam. Odwiązałam zielony sznureczek do którym był przywiązany list.
Rozwinęłam i od razu poznałam pismo Jessbell. Jeśli o literach można powiedzieć okrągłe to właśnie takie były litery stawiane przez Jessbell.Nie chciało mi sie czytać tego listu. Wsnułam go do kieszeni.
-Zostań tu. Jeszcze dziś napisze odpowiedz a jutro wyruszysz w drogę do Jessbell.-zwróciłam sie do ptaka.
-Zaprowadź Shene do Wielkiego domu i pozwól jej skorzystać z kominka.
Wyszliśmy na zewnątrz. Przeszliśmy razem kilka kroków. Przechodziła koło nas grupka obozowiczów.
-Ale Hiena!-krzyknął jeden z nich wskazując palcem na Shene.
-Jestem Shena i nie wymachuj mi tu tym paluchem.Nie żywię sie padliną.-Obozowicze zaczęli sie oddalać, przestraszeni.
-Oczywiście, kupuje krew tylko i wyłącznie na certyfikowanych krwiskach. -Krzyknęłam za nimi.
-Nicki, wiesz że to sie nazywa "Czarny rynek"-poprawiła mnie dziewczyna.
-Ciii...A wiesz że krwiska lepiej brzmią.
Rozeszliśmy sie.
Razem z Percy'm powędrowaliśmy do jaskini Rachel.Musze poznać przepowiednie. W połowie drogi dobiegła do nas Piper.
-Percy, Nicola stójcie. Mam ambrozje.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz