niedziela, 22 marca 2015

Rozdział 70

 

 

  Dracolie

 Rozdział 70 "Między hieną a padliną"

Atmosfera była raczej sztywna, biorąc pod uwagę że obok na zimnym lekarskim łóżku leżał Matt.Rozmowa z Sheną nie kleiła sie.Percy starał sie nie patrzeć jej w oczy.Nie zbliżał sie dalej niż na 2 metry.Hybryda za to zarachowywał sie bardzo naturalnie.

-Najchętniej otworzyłabym go teraz.Ale wciąż czekam. Co chwila jakiś dzieciak przynosi mi jakieś książki. Wertuje je odkąd tu jestem i wciąż nie znalazłam nic na temat tego stworka, którego spotkaliście. Zack dokładnie mi go opisał.

-I nic nie znalazłaś w naszych zbiorach? W domku Ateny jest ich aż za dużo.-zauważył Percy.

-Nie, Annabeth przeszukała wszystkie pierwszego dnia.Macie tu kominek ?

-Po co ci kominek, chcesz go upiec na rożnie ?-Percy zrobił wielkie oczy i machnął w stronę nieprzytomnego Matta.

-Nie, nie jem ludzi jeśli ci o to chodziło.-wypowiedział to zdanie dość spokojnie.-Chcę pogadać z Minerwą McGonagall.

Te zabójczo miłą rozmowę przerwał na Malcolm. Chłopak z domku Ateny stanął w progu z sową na ramieniu. Uśmiechał sie i głaskał sowę, ona jednak zdawała sie tego nie zauważać. Nie poruszała sie, wpatrywała sie w puste miejsce głupkowatymi, zółtymi oczami.Jej głowa przypominała mi pień drzewa.Miała brązowe, lekko nastroszone piórka w cętki.Patrząc na nią nie mogła sie nie uśmiechnąć. Nigdy nie widziałam takiej sowy.Zdawała sie być poważna a jednak jej spojrzenie wprawiało ludzi w euforie.

Co jest trochę dziwne bo wydawało mi sie że sowy są mądrymi i dumnymi zwierzętami.

-Tak, prawda że piękna to sowa z gatunku...-Zaczął Malcolm.

 

-Malcolm do rzeczy. -Przerwał mu Percy.-Skąd masz sowę? 

-Przyleciała tu, to chyba znak od mamy.Myślec że chciała nam przekazać wiadomość. 

-Tak o treści bądź głuchy jak pień.A ja myślę że to sowa z Hogwartu.-wtrąciłam. -Dziewczyny miały pisać.Pewnie coś sie zdarzyło. Sprawdźmy...- powiedziałam i podeszłam. Odwiązałam zielony sznureczek do którym był przywiązany list.

Rozwinęłam i od razu poznałam pismo Jessbell. Jeśli o literach można powiedzieć okrągłe to właśnie takie były litery stawiane przez Jessbell.Nie chciało mi sie czytać tego listu. Wsnułam go do kieszeni.

-Zostań tu. Jeszcze dziś napisze odpowiedz a jutro wyruszysz w drogę do Jessbell.-zwróciłam sie do ptaka. 

-Zaprowadź Shene do Wielkiego domu i pozwól jej skorzystać z kominka.

Wyszliśmy na zewnątrz. Przeszliśmy razem kilka kroków. Przechodziła koło nas grupka obozowiczów.

-Ale Hiena!-krzyknął jeden z nich wskazując palcem na Shene.

-Jestem Shena i nie wymachuj mi tu tym paluchem.Nie żywię sie padliną.-Obozowicze zaczęli sie oddalać, przestraszeni.

-Oczywiście, kupuje krew tylko i wyłącznie na certyfikowanych krwiskach. -Krzyknęłam za nimi.

-Nicki, wiesz że to sie nazywa "Czarny rynek"-poprawiła mnie dziewczyna.

-Ciii...A wiesz że krwiska lepiej brzmią.

Rozeszliśmy sie. 

Razem z Percy'm powędrowaliśmy do jaskini Rachel.Musze poznać przepowiednie. W połowie drogi dobiegła do nas Piper. 

-Percy, Nicola stójcie. Mam ambrozje. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz