wtorek, 31 marca 2015
niedziela, 22 marca 2015
Rozdział 70
Dracolie
Rozdział 70 "Między hieną a padliną"
Atmosfera była raczej sztywna, biorąc pod uwagę że obok na zimnym lekarskim łóżku leżał Matt.Rozmowa z Sheną nie kleiła sie.Percy starał sie nie patrzeć jej w oczy.Nie zbliżał sie dalej niż na 2 metry.Hybryda za to zarachowywał sie bardzo naturalnie.
-Najchętniej otworzyłabym go teraz.Ale wciąż czekam. Co chwila jakiś dzieciak przynosi mi jakieś książki. Wertuje je odkąd tu jestem i wciąż nie znalazłam nic na temat tego stworka, którego spotkaliście. Zack dokładnie mi go opisał.
-I nic nie znalazłaś w naszych zbiorach? W domku Ateny jest ich aż za dużo.-zauważył Percy.
-Nie, Annabeth przeszukała wszystkie pierwszego dnia.Macie tu kominek ?
-Po co ci kominek, chcesz go upiec na rożnie ?-Percy zrobił wielkie oczy i machnął w stronę nieprzytomnego Matta.
-Nie, nie jem ludzi jeśli ci o to chodziło.-wypowiedział to zdanie dość spokojnie.-Chcę pogadać z Minerwą McGonagall.
Te zabójczo miłą rozmowę przerwał na Malcolm. Chłopak z domku Ateny stanął w progu z sową na ramieniu. Uśmiechał sie i głaskał sowę, ona jednak zdawała sie tego nie zauważać. Nie poruszała sie, wpatrywała sie w puste miejsce głupkowatymi, zółtymi oczami.Jej głowa przypominała mi pień drzewa.Miała brązowe, lekko nastroszone piórka w cętki.Patrząc na nią nie mogła sie nie uśmiechnąć. Nigdy nie widziałam takiej sowy.Zdawała sie być poważna a jednak jej spojrzenie wprawiało ludzi w euforie.
Co jest trochę dziwne bo wydawało mi sie że sowy są mądrymi i dumnymi zwierzętami.
-Tak, prawda że piękna to sowa z gatunku...-Zaczął Malcolm.
-Malcolm do rzeczy. -Przerwał mu Percy.-Skąd masz sowę?
-Przyleciała tu, to chyba znak od mamy.Myślec że chciała nam przekazać wiadomość.
-Tak o treści bądź głuchy jak pień.A ja myślę że to sowa z Hogwartu.-wtrąciłam. -Dziewczyny miały pisać.Pewnie coś sie zdarzyło. Sprawdźmy...- powiedziałam i podeszłam. Odwiązałam zielony sznureczek do którym był przywiązany list.
Rozwinęłam i od razu poznałam pismo Jessbell. Jeśli o literach można powiedzieć okrągłe to właśnie takie były litery stawiane przez Jessbell.Nie chciało mi sie czytać tego listu. Wsnułam go do kieszeni.
-Zostań tu. Jeszcze dziś napisze odpowiedz a jutro wyruszysz w drogę do Jessbell.-zwróciłam sie do ptaka.
-Zaprowadź Shene do Wielkiego domu i pozwól jej skorzystać z kominka.
Wyszliśmy na zewnątrz. Przeszliśmy razem kilka kroków. Przechodziła koło nas grupka obozowiczów.
-Ale Hiena!-krzyknął jeden z nich wskazując palcem na Shene.
-Jestem Shena i nie wymachuj mi tu tym paluchem.Nie żywię sie padliną.-Obozowicze zaczęli sie oddalać, przestraszeni.
-Oczywiście, kupuje krew tylko i wyłącznie na certyfikowanych krwiskach. -Krzyknęłam za nimi.
-Nicki, wiesz że to sie nazywa "Czarny rynek"-poprawiła mnie dziewczyna.
-Ciii...A wiesz że krwiska lepiej brzmią.
Rozeszliśmy sie.
Razem z Percy'm powędrowaliśmy do jaskini Rachel.Musze poznać przepowiednie. W połowie drogi dobiegła do nas Piper.
-Percy, Nicola stójcie. Mam ambrozje.
sobota, 14 marca 2015
Rozdział 69
Dracolie
Rozdział 69 "Chłopak jak z horroru "
Wiał chłodny wiatr, rozwiewał mi włosy. Miałam spore problemy. Nie da sie ukryć nie mam łatwo. Do tych czas moje życie mogło sie wydawać, nudne. Cieszyłam sie kiedy dowiedziałam sie że jestem półbogiem i czarownicą.Nie lubiłam być tą kolejną dziewczyną w tłumie. Aż w końcu los dał mi szanse.Dowiadywałam sie coraz więcej o sobie i chyba w tym tkwił problem. Nie byłam już następną w śród setek.Wysunęłam sie na przód i zostałam narażona na niebezpieczeństwa. To i tak było lepsze niż bycie niewidzialną. Chciałam zostać w obozie trochę dłużej ale dostałam misje, nie wiedziałam jak długo to będzie trwać.Byłam pewna tylko że nie wrócę szybko do Obozu i szkoły. Wrócę do domu, ale czy to dobrze?
-Czemu masz opaskę na oku?-Percy wyrwał mnie z rozmyśleń.
-Tak jakby przypaliłam sobie oko.
-Jak to?
-Smok Sheny chciał mnie przyrządzić na ciepło.
Zdjęłam przepaskę. Percy przeglądał sie badawczo czarnemu oku.Nie przestraszyło go mroczne spojrzenie. Nie lubiłam sie chwalić okiem.Ludzi to raczej odstraszało.
-To nie wygląda wcale źle.-Powiedział jakby czytał mi w myślach.
Prosiłam żeby wieczorem poćwiczył ze mną panowanie nad wodą. Mówił mi też jaka wspaniała jest Annabeth, że na pewno polubię Piper i Rachel. Opowiadał że warto polegać na radach Jasona, a Leo ma niezłe poczucie humoru. Wspominał o Tysonie, jego młodszym bracie cyklopie. Dowódcy armii cyklopów i wielkim fanie masła orzechowego. Teraz to i moja rodzina. Doszliśmy do szpitala. Weszliśmy do dużego jasnego pokoju.Na środku stało duże łóżko, leżał na nim Matt. Pod ścianami na szafkach leżało dużo różnych sprzętów.Nożyczki, stetoskop, rękawiczki jednorazowe, kilkanaście par chusteczek, bandaże, jakieś maści i pigułki, ciastka z czekoladą... i inne rzeczy których nie potrafiłam nazwać.
Podbiegłam do chłopaka.Miał zamknięte oczy, oddychał z wyraźnym trudem . Cały był siny i przeraźliwie chudy. Minęło kilka dnie a Matt wyglądał jak śmierć, jak człowiek po miesiącu spędzonym w dżungli. Chociaż nie Lucero wyglądał gorzej. Na szyi miał wyrytą pręgę, w okół której skóra była pomarszczona i zaciśnięta.Wyglądał marnie, przerażał mnie bardziej niż wszystko co widziałam.
-Nie martw sie, usunę z niego to świństwo i chłopak stanie na nogi. -do pokoju weszła Shena w białym fartuchu lekarskim.-Do wiem sie jak mu o wszczepiono.
-Chwila co? To nie przeze mnie?
-Nie, zobacz coś mu sie zaciska wokół szyi-podeszła i wskazała na pręgę.
-Wiec to jest ta Shena. Hybryda o której mówił Chejron. Robiłaś już kiedyś takie operacje?
-Tak, ale wszystkie na trupach, wszystkie by przeżyły gdyby nie były martwe.
poniedziałek, 9 marca 2015
Rozdział 68
Dracolie
Rozdział 68 "Pomagają mi zawodowcy"
Rozmowa ciągnęła sie jeszcze przez godzinę.Rozmawialiśmy o wszystkim co doprowadziło nas do niczego. Opowiedziałam im co zdarzyło sie w lesie, pokazałam Maskę. Nawet Chejron nie wiedział kim jest był owy Czarny lew, i dlaczego pozostawił mi ten hełm, i to tak przedziwny. Czy to była prawda? Czy o na prawdę sie zdarzyło? Nie wiem.
-Wiec co teraz? -zapytał zniecierpliwiony Percy.-Co mamy robić?
-Chejronie, powiedz nam kim jest ta dziewczyna.To nie jest normalny heros, prawda ?-dopytywała sie Annabeth. Miałam dziwne wrażenie że ona już wiem kim jestem.
Wszyscy zadawali tak dużo pytań, na które sama chciałam poznać odpowiedzi.
-Istotnie, Annabeth. Nicola nie jest, jak to powiedziałaś normalnym herosem. Zapewne wiecie że posiada zarówno śmiertelnych jak i boskich rodziców. Jest córką Nike i Posejdona.
-To niemożliwe, jak to mogło sie stać? -ciągnła dalej Annabeth.
-Nie mam pewności, dlatego-zwrócił sie do mnie.-powinnaś odwiedzić rodziców.Oni wiedzą o wszystkim.Musimy wiedzieć coś więcej.-to był pierwszy raz kiedy widziałam Chejrona w taki stanie.To była pierwsza rzecz o której nie wiedział, bogowie nie podzielili sie z nim swoimi spostrzeżeniami. Co było dziwne, ale chyba nie tylko ja byłam tym zszokowane.Annabeth,Percy i reszta też byli z lekka przerażeni.
-Chejronie?
-Najświętsi bogowie.-zakrzyknął z przerażeniem. Spojrzał na mnie z politowaniem.-Dobierz sobie dwie osoby, jutro wyruszasz.
-Co? Gdzie!? -krzyknęłam
-Dostajesz misje.Idź do naszej wyroczni po przepowiednie, sama bez widowiska.We najpotrzebniejsze rzeczy. Spakuj sie, za 3 godziny przyjdź tu do mnie.Musimy porozmawiać, na osobności.
Powiedział stanowczo, nie było sensu sie z nim kłócić to przecież Chejron.
Nagle do pokoju wbiegł Mitchell. Zaskakująco cicho, nie słyszałam stukotu jego kopyt.
-Chejronie, już wiem po co wróciła Willow. Dokładnie zbadałem salkę w której leżała Nickol...
-Nicola, na końcu jest A.-po prwiłam satyra.
-Niocla-a,i wiem że dziewczyna kradła jej krew, w taki sam sposób zginął....oo sam wiesz. To zbrodnia, nie możemy tego tak zostawić. To ją zabije.
-Tyle zła...chyba gorzej być nie mogło.A jeszcze nie znamy wszystkich szczegółów.
Wyjechał wózkiem na zewnątrz.Za nim wyszedł satyr, gorączkowo próbują wytłumaczyć coś centaurowi, który ewidentnie nie chciał go słuchać.
Zostaliśmy sami.
Nie wiem dlaczego ale byłam przestraszona. Nie misją, nie stanem w którym jestem, nie tym że zostałam sama z tak wielkimi ludźmi. Tonem głosu centaura.
-Jest ze mną aż tak źle?-zapytałam cicho.
-No co ty, dziewczynko. Takie jest po prostu życie półboga. -powiedział uśmiechnięty Leo.
-Ile masz właściwie lat?
-Piętnaście, za piec dni szesnaście.
-Na prawdę, a wyglądasz co najmniej na 14.
-Właśnie, to martwi Chejrona. Chyba już wiem o co chodzi. Masz miecz, sztylet, tarcze, jakąś broń? -zapytała Annabeth.
-Tak.-Wstałam,odrzuciłam kule i wyciągnęłam z pasa Eredicco, mój spiżowy miecz.
-A umiesz sie nim posługiwać?
-Oczywiście, mam też różdżkę-wykonałam ruch jakbym chciała pochwycić coś w powietrzu,a w ręce pojawiła sie różdżka.- Pracuje też nad wod...
-Dobrze, teraz musimy cie ekspresowo wyleczyć. Pobiegnę po ambrozje.-powiedziała zadowolona Piper.
-To ja pójdę po Nica, z pewnością i on wie coś pożytecznego.-krzyknął Jason wybiegając za swoją dziewczyną.
-Percy idź z nią do Rachel, ja i Leo zajmiemy sie wyposażeniem.-Annabeth uśmiechnęła sie słodko.
-Nie musicie mi pomagać.
-Ale chcemy-zapewnił mnie Percy.
Wyszliśmy z domku. Najpierw poszliśmy do Sheny.O ile dobrze wszystko zrozumiałam miała zając sie operacją Matta. Chłopak był w strasznym stanie, a wszystko prze ze mnie. To ja go tak urządziłam.Po co zabierałam ich tutaj mogłam stanowczo powiedzieć nie. Ale nie pomyślałam że to sie tak skończy.Każdy mądry po sprawie. Musze sie z nim zobaczyć, przed operacją. Percy właśnie prowadził mnie do Sheny i Matta. A po drodze rozmawialiśmy.Nie wiem co on o mnie myśli ale ja wiedziałam że mam najwspanialszego brata pod słońcem i dalej.
środa, 4 marca 2015
Uwaga !
Ogłoszenie!
Pierwszy dzień egzaminów próbnych 3 klas za mną, jutro i w piątek mam następne(co dziwne bo jestem dopiero w 2 klasie...ta logika ). Wiec rozdział pojawi sie dopiero w weekend, no najwcześniej w piątek.To wszystko, dzięki za tą cierpliwość. Wiem że niektórzy chętnie by mnie rozszarpali za nie pojawianie sie rozdziałów na czas i nie robią tego tylko dlatego by poznać dalszą cześć.Opowiadania będą kontynuowane, naprawdę staram sie je pisać na czas.
Czeka mnie trochę nauki, jeśli jeszcze choć trochę mnie tolerujecie to zakładam że życzycie mi powodzenia. Nie dziękuje i do piątku.
Subskrybuj:
Posty (Atom)